Promocja książki „Fraszki i wierszowane igraszki” Romana Koeniga w Jastrowiu – rodzinnym mieście autora

Zaproszenie na wieczór autorski  z Romanem Koenigiem – po książkę i autograf 

    

 

Na spotkanie z autorem najnowszej książki „Fraszki i wierszowane igraszki” Romanem Koenigiem zaprasza Ośrodek Kultury w Jastrowiu. Spotkanie odbędzie się we wtorek, 12 marca 2024 r. o godz. 17 w sali widowiskowej tamtejszego Ośrodka Kultury.

Warto skorzystać z tej ciekawej propozycji, bowiem autor cudownie opowiada o swojej twórczości, słowa skrzą się humorem, a w utworach tyle wiedzy i bystrych obserwacji o  świecie, do którego autor ma duży dystans, tak jak do samego siebie.

Książka jest piękna, ciekawa, wielowątkowa, wiele w niej mądrości życiowej i błyskotliwych refleksji o życiu; bardzo starannie wydana przez Wydawnictwo Media Zet. Nie można wręcz oderwać się od jej lektury. Pozytywnie nastraja do życia. Sprawia, że częściej możemy się uśmiechać.

Podczas spotkania będzie można kupić książkę i otrzymać cenny autograf od autora. Zapraszam w imieniu organizatorów.

Bajeczna historia w trzcianeckim muzeum, czyli promocja książki „Przygody Trzcinki i Smolika” Włodzimierza Ignasińskiego

 

Było pięknie, twórczo, mądrze i  i zabawnie , czyli kilka słów o wieczorze autorskim WIGNASA 

W przepięknym, stylizowanym wnętrzu sali ekspozycyjnej Muzeum Ziemi Nadnoteckiej im. Wiktora Stachowiak w Trzciance miała miejsce znakomita, niezapomniana  promocja książki „Przygody Trzcinki i Smolika” Włodzimierza Ignasińskiego. Publiczność dopisała! Do autora ustawiła się długa kolejka po autograf… Nic dziwnego, bowiem książka ujmuje wyobraźnią, językiem, kolorytem tamtych czasów i świetnym nawiązaniem do współczesności, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, z błyskotliwą narracją i poezją. To książka, która można czytać wiele razy i za każdym razem jeszcze więcej można odczytać piękna i prawdy , także o sobie. Czyta się ją z zapartym tchem, dużo w niej niespodzianek.  To książka do wspólnego, głośnego czytania przez rodziców, dzieci i dziadków. Warto skorzystać z tej niezwykłej propozycji wydawniczej.

    

Nieprzypadkowo spotkanie z tą wyjątkową książką odbyło się w trzcianeckim muzeum, bowiem akcja tej  wielowątkowej pięknej, pełnej poezji baśni dzieje się w czasach mezolitu. Barwnie o tym opowiadał na tym spotkaniu autor książki Włodzimierz Ignasiński. Jak się okazuje inspiracją do powstania „Przygód Trzcinki i Smolika” było odkrycie śladów osady mezolitycznej podczas  budowy ścieżki rowerowej Trzcianka – Smolarnia. Bohaterami są dzieci – Trzcinka i Smolik oraz ich rodzice – matki i ojcowie: Stradoń i Rychlin. Powieść , choć osadzona jest w właśnie w czasach mezolitu, z uwagi na jej mądre i wciąż aktualne przesłanie, można ją odnieść do czasów współczesnych.

I tak rzeczywiście było na tym spotkaniu. Można było oczyma wyobraźni przenieść się w tamte czasy i zobaczyć ludzi, którzy „nie oglądali telewizji i nie sprawdzali niczego w Internecie, ponieważ, jak się już domyślacie, ani telewizji, ani Internetu, ani nawet smartfonów nie było. Patrzyli za to wieczorami na iskrzące się za ekranem ogniska twarze bliskich i słuchali ich niezwykłych historii o tym, co przydarzyło się dzisiaj od rana do wieczora, a jeśli sami przeżyli coś niezwykłego, to też o tym mówili, bo czuli, że historiami trzeba się dzielić z innymi tak samo jak jedzeniem. A kiedy nie mieli nic do powiedzenia, patrzyli w niebo i odkrywali to wszystko, czego sami nie potrafili zrozumieć, bo wiedzieli, że tam znajdą odpowiedzi na najtrudniejsze pytania”.

Spotkanie otworzyła dyrektor muzeum Elżbieta Wiśnicka, prezentując bohatera spotkania, dobrze znanego nie tylko w tym środowisku działacza kultury, utytułowanego recytatora, byłego dyrektora wielu placówek kulturalnych, a teraz debiutującego w roli zdolnego pisarza  i poety!!!

Z autorem rozmowę ciekawie, z biglem, przeprowadziła red. Zuzanna Przeworska z Wydawnictwa Media Zet, wydawca tej publikacji. Autor recytował, nawet rapował poetycki  fragment swojej książki, wywołując owację publiczności, a kilka młodych osób podjęło się bardzo skomplikowanej próby zaśpiewania piosenki Trzcinki – bohaterki książki. To trudne, bowiem tekst piosenki z akordami składa się z samych… samogłosek! Młodych piosenkarzy autor nagrodził swoją książką.

Książkę wspaniale zilustrowała Katarzyna Wietrzycka, obecna na tym spotkaniu. Zebrała dużo gratulacji za swoje dzieło. Ilustracje z książki , oprawione w ramki, zdobiły muzealną salę, miejsce tego niezapomnianego wieczoru autorskiego Włodzimierza Ignasińskiego.

Książkę można kupić u wydawcy i w trzcianeckim muzeum.

Poniżej fotorelacja ze spotkania promującego książkę o „Przygodach Trzcinki i Smo0lika” Włodzimierza Ignasińskiego WIGSANA. Dwa pierwsze zdjęcia  zaczerpnęłam z Facebooka trzcianeckiego muzeum, pozostałe – są mojego autorstwa.

 

    

     

 

  

 

  

                    

 

                 

Włodzimierz Ignasiński WIGNAS „Przygody Trzcinki i Smolika”

„Przygody Trzcinki i Smolika”, czyli pełna poezji baśń dla dzieci i dorosłych

Do czytelników właśnie trafia fascynująca, napisana z dużym polotem, błyskotliwa książka Włodzierza Ignasińskiego WIGNAS „Przygody Trzcinki i Smolika”. To książka do wspólnego, głośnego czytania przez rodziców, dziadków i dzieci. Jej autor to znany  w kraju działacz kultury, utytułowany recytator z najwyższą ogólnopolską nagrodą, twórca prestiżowego Teatru Poezji Lotka, wielki miłośnik słowa.

Tym razem to słowo zmaterializował w swej debiutanckiej, pięknej książce. Zaskoczył nią wszystkich! Ujawnił się bowiem także jako  dobry pisarz i poeta.

   

 

 

Książkę „Przygody Trzcinki i Smolika”czyta się w napięciu, z dużym zainteresowaniem, autor przemawia własnym , oryginalnym językiem, odkrywając nowe słowne i nie tylko słowne przestrzenie. Dużo w niej niespodzianek!

Książkę bajecznie zilustrowała Katarzyna Wietrzycka. Te pełne finezji ilustracji dopełniają tę interesującą propozycję wydawniczą. Książkę  bardzo starannie  wydało Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska.

Inspiracją do powstania „Przygód Trzcinki i Smolika” – przyznaje autor tej książki Włodzimierz Ignaisiński – było odkrycie śladów osady mezolitycznej podczas  budowy ścieżki rowerowej Trzcianka – Smolarnia. Bohaterami są dzieci – Trzcinka i Smolik oraz ich rodzice – matki i ojcowie: Stradoń i Rychlin. Powieść osadzona jest w czasach mezolitu, ale z uwagi na jej mądre i wciąż aktualne przesłanie, można ją odnieść do czasów współczesnych.

Narrator czerpie historię z opowieści i szumu Lasu, bo Las jest tu równie bardzo ważnym bohaterem. Dzięki takiej konstrukcji  czasoprzestrzeni książka budzi wrażliwość i uczy szacunku do przyrody oraz wskazuje na takie wartości, jak wspólnota, odpowiedzialność, odwaga i przyjaźń.

To w tej książce padają zdania – złote myśli, które na zawsze zatrzymują się w naszej pamięci: „Wypowiedziane słowo nigdy nie umiera. Wypowiadaj tylko dobre słowa”; „Strach nie oznacza braku odwagi”. Więcej takich złotych myśli i odkryć językowych można odnaleźć w tej niezwykłej książce. Jest tam także oryginalny tekst piosenki, ciekawe komu uda się ją zaśpiewać… Zaśpiewać tak, jak śpiewała ją Trzcinka!

Czytałam „Przygody Trzcinki i Smolika” wiele razy, a za każdym razem podobała mi jeszcze bardziej, bo wciąż coś nowego w niej odkrywałam. Taka wartościowa! Jestem nią urzeczona. To książka, do której naprawdę chce się wracać. I oczywiście – chce się ją mieć pod poduszką. Zapraszam do lektury.

Zuzanna Przeworska

 

Informacja o książce 

 

 

Copyright by Włodzimierz Ignasiński WIGNAS  – tekst: „Przygody Trzcinki i Smolika”

Copyright by Katarzyna Wietrzycka – ilustracje

Wszystkie prawa zastrzeżone.

 

Opracowanie, redakcja

Zuzanna Przeworska

 

Ilustracje, okładka

Katarzyna  Wietrzycka 

Str. 128,  oprawa miękka z obszernymi skrzydełkami, książka cała w kolorze

 

 

Wydanie I

Piła, 2024

 

Wydawca

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

64–920 Piła, ul. Salezjańska 11/8, tel.668 000 335

www.wydawnictwomediazet@wp.pl

e–mail: mediazet@wp.pl

 

Opracowanie graficzne

Oficyna Reklamowo-Edytorska DRACO-ART Piła

Renata Drozd

 

Druk

Drukarnia TOTEM Inowrocław

 

ISBN 978-83-66635-22-7

 

——————————–

Zamówienie

Książkę „Przygody Trzcinki i Smolika” Włodzimierza Ignasińskiego WIGNAS

można zamówić u wydawcy:  wysyłka pocztą –

cena za 1 egz. – 45  zł +10,00 zł  koszty przesyłki. Można tę kwotę  – 55  zł wpłacić
na konto wydawnictwa – proszę podać dokładny adres:

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

ul. Salezjańska   11/8, 64-920 Piła

NIP 764-156-24-68

Konto – Bank Pekao S.A.  II O. w Pile

nr 19 1240 1705 1111 0011 1964 8646

Książkę wyślemy po wpłacie na konto

tel. 668 000 335

2/ Książkę można nabyć także w Muzeum Ziemi Nadnoteckiej

w Trzciance, ul. Żeromskiego 7 (od 1 marca 2024 r.).

 

Krystyna Lemanowicz – w portrecie ze słów

KRYSTYNA LEMANOWICZ  z domu Kacprzak

 

Pisarka, laureatka wielu nagród, w tym za działalność społeczną.

Autorka książki „Osaczenie – Polski Wołyń w ogniu nienawiści” o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów na Polakach w czasie II wojny światowej” (Wydawnictwo Media Zet, 2018, dodruk 2019). Ta licząca 1226 stron wstrząsająca książka obejmuje kilkadziesiąt sfabularyzowanych opowieści o tej tragedii, wzbogacając wiedzę o przemilczanej na kartach historii przez dziesięciolecia rzezi wołyńskiej.

W 2022 roku w tymże samym wydawnictwie ukazała się jej kresowa błyskotliwa powieść „Pierścionek śmierci”, która opowiada o miłości dziewczyny z Kresów, z rodziny mieszanej: matka – Ukrainka (rezunka), ojciec Polak (patriota polski) na tle życia ludzi osaczonych na Kresach przez Sowietów, Niemców i ukraińskich nacjonalistów w latach 1939 – 1945. „To znakomity materiał na film fabularny, z akcją w czasie wojny, w trakcie której ukazani są Sowieci, Ukraińcy i Polacy, a przede wszystkim narastająca niemal kryminalno-sensacyjna, a po części i  romantyczna fabuła, od której nie można oderwać oczu” – we  Wstępie do tej książki napisał Stanisław Srokowski, znany pisarz, znawca dziejów Kresów.

W kolejnej kresowej powieści „Tak nie miało być”, którą właśnie polecamy Czytelnikom, Krystyna Lemanowicz opisuje wręcz nieprawdopodobne wydarzenia, które jednak się zdarzyły, pogłębiając tym samym problematykę kresowego ludobójstwa.

„Czytelnicy moich książek – pisze autorka w Posłowiu do tej powieści  – pytają mnie nad czym teraz pracuję. Odpowiadam, że tematyką moich książek nadal są Kresy i całe zło, które spotkało Polaków w czasie II wojny światowej.

Nie godzę się na zakłamywanie historii, która na oczach Polaków tonie w mroku i rozsypuje się w czeluściach kłamstw, fałszu i frazesów”.

 

*

Krystyna Lemanowicz jest także autorką publikacji – poradników dla wolontariuszy oraz dla rodziców z dziedziny opieki hospicyjnej i zdrowotnej. W 2007 roku wydała niezwykłą książkę „Z miłością ku światłu”, będącą sfabularyzowanym zapisem trzynastoletniej działalności Stowarzyszenia Hospicjum Piła; książka ta skłania do refleksji nad własnym życiem, wywołując potrzebę otwarcia się na drugiego człowieka (Wydawnictwo Media Zet, 2007).

 

***

 

Krystyna Lemanowicz – wzór społecznika – człowieka, który otwiera innym oczy na niedoskonałości  dzisiejszego trudnego świata.

Założycielka w 1980 roku i przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ  „Solidarność” w WSS „Społem” Oddział w Pile do stanu wojennego; po 13 grudnia 1981 r.  bez pracy; aktywnie działała w strukturach podziemnych „Solidarności” w Pile –  pełniła rolę kolportera, kuriera i łącznika z Warszawą, Poznaniem i Wałczem: rozwoziła bibułę, powielacze i farbę drukarską, rozwieszała plakaty, rozrzucała ulotki; członek Tymczasowej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność” Region Piła.

Za wkład w budowę wolnej Polski i upamiętnienia bohaterów naszej wolności została uhonorowana Odznaką Pamiątkową Federacji Młodzieży Walczącej. Otrzymała status działacza opozycji antykomunistycznej i osoby represjonowanej z powodów politycznych. Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych nadał jej odznakę honorowego „Działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby represjonowanej z powodów politycznych”. W roku 2017 została odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności.

 

W wolnej Polsce angażowała się w życie lokalne. Współzałożycielka powstałego w 1994 roku Stowarzyszenia Hospicjum Piła, którym z powodzeniem kierowała do 2007 roku; w 2002 roku Stowarzyszenie to zostało wyróżnione w IV Ogólnopolskim Konkursie Pro Publico Bono, a także zostało wpisane do Księgi Honorowej Zasłużonych dla Miasta Piły. Laureatka wielu nagród za działalność społeczną, m.in. nagrody Polsko – Amerykańskiej Fundacji Wolności.

Od 2001 roku związana z Ruchem Przeciw Bezradności Społecznej, utworzonym pod egidą Rzecznika Praw Obywatelskich na rzecz ludzi bezradnych i poszkodowanych. W 2003 roku za działalność na rzecz ludzi chorych i wykluczonych, na wniosek Fundacji „Europa jest wśród nas”- Aktywnych Kobiet w Polsce, została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi. W 2011 roku została odznaczona po raz drugi Złotym Krzyżem Zasługi za popularyzowanie państwa prawa.

W roku 2019 postanowieniem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej została odznaczona Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości.

Na wniosek Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym Oddział Koszalin – Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w 2023 r. przyznał jej Medal Pro Patria.

Krystyna Lemanowicz występuje w wielu publikacjach, m.in: „Encyklopedia Pilskiej Solidarności”, „Pilanie rocznik 1940”, „Obywatelka poszukiwana” (portrety wielkopolskich liderek działalności społecznej).

Rodzina: mąż Janusz, syn Jacek – Robert – działacze podziemnej „Solidarności” i syn  Andrzej, dwie wnuczki Lilianna i Marianna.

 

 

Krystyna Lemanowicz – kresowa powieść „Tak nie miało być”

To książka dla każdego wrażliwego czytelnika

 

Kolejna książka kresowa Krystyny Lemanowicz trafia właśnie do czytelników, wzbogacając sagę autorki o ludobójstwie na Kresach.

To niezwykła, wstrząsająca powieść  „Tak nie miało być”, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Media Zet.

           

 

O czym jest powieść „Tak nie  miało być”?

„Ta książka to porażający swoją prawdą fabularyzowany, unikalny dokument historyczny. Czyta się go z zapartym tchem” – pisze we Wstępie do książki znakomity kresowy pisarz Stanisław Srokowski.

Losy bohaterki książki Kazimiery są powikłane, tragiczne, z syberyjską historią.

„Wstrząsa scena, w której Kazimiera ratując swoją malutką wnuczkę, wyrzuca ją z pociągu , a potem sama ucieka z transportu na Sybir i odnajduje jeszcze żywe dziecko” – z uznaniem recenzuje tę książkę pisarz Stanisław Srokowski, dodając: -Losy Kazimiery łączą się z losami Polski, a jej niemal beznadziejna walka o przeżycie została opisana jak znakomity scenariusz do wielkiego filmu artystycznego. Więzienia, terror, ucieczka, poszukiwanie rodziny, męża, dzieci, upokorzenia, cierpienia i strach to swoiste znaki drogowe, które prowadzą tę postać przez życie. To studium charakterów i poszukiwanie wolności”.

„Nikt mnie nie złamie i nie nakaże zaprzestania pisania wspomnień Kresowiaków, którzy dają świadectwo prawdy tamtych straszliwych czasów – pisze w Posłowiu do swej powieści „Tak nie miało być” Krystyna Lemanowicz .-  Kresy w Polakach nadal budzą niezwykłe i silne wzruszenia. Ta mieszanka narodowościowa, przedmurze chrześcijaństwa, tworzy nierozerwalny element państwowości polskiej, krainy wielu kultur, religii, języków, obyczajów i folkloru. O Kresach trzeba pamiętać, choć powrotu już nie ma”.

 

Powieść „Tak nie miało być” ma 300 stron, jest przejrzyście, starannie wydana, ilustrowana zdjęciami,  dobrze się ją czyta. Składa się z rozdziałów: Nowogródczyzna, Na „Ziemi Odzyskanej”, Białoruś, Uwagi autorki do książki, Posłowie – Krystyna Lemanowicz .

Autorka zadedykowała ją swojemu mężowi Januszowi, synom Jackowi – Robertowi i Andrzejowi z jego żoną Justyną oraz wnuczkom Liliannie i Mariannie.

Zapraszamy do lektury.

—————————————-

Poniżej:

  • Wstęp do „powieści „Tak nie miało być” pióra znanego pisarza, znawcy dziejów Kresów Stanisława Srokowskiego
  • Od autorki – Niezwykła kobieta
  • Informacja o książce
  • Zamówienie

———————————————

 

Stanisław Srokowski

Wstęp do powieści „Tak nie  miało być”  

O Krystynie Lemanowicz pisałem przy okazji ważnej książki „Osaczenie. Polski Wołyń w ogniu nienawiści”: „Niesamowita to książka, wstrząsająca, gromadząca relacje świadków najokrutniejszej rzezi, a najcenniejsze w niej jest to, że zawiera unikalne wypowiedzi samych morderców i ich żon”.

Tym razem pisarka znacznie poszerzyła i pogłębiła problematykę kresowego ludobójstwa. Przybliżyła udręki, lęki, bóle, cierpienia i zagładę Polaków mieszkających między Białorusinami. Zbrodnie dokonywane były przez reżim sowiecki, prowokujący i podsycający coraz ostrzejsze i coraz bardziej brutalne konflikty etniczne.

„Często zadawaliśmy sobie pytanie – mówi bohaterka powieści – kim są Białorusini, bo o nich nie mówiło się dobrze. Wielu z nich wywodziło się z Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Już z początkiem sowieckiej okupacji na Kresach organizowali się w grupy dywersyjne przeciwko Polakom. Napadali na transporty, posterunki, poczty, policjantów i oficerów Wojska Polskiego. Rabowali polskie mienie, ostrzeliwali oddziały wojskowe (…). Świetnie się sprawdzali w donosicielstwie”. Znakomicie zarysowała pisarka  portret głównej bohaterki, która poszukuje swojej rodziny, Kazimiery Kupicz.

Świadkowie opowiadają o jej powikłanej,  tragicznej, syberyjskiej historii. Wstrząsa scena, w której Kazimiera ratując swoją malutką wnuczkę, wyrzuca ją z pociągu, a potem sama ucieka z transportu i odnajduje jeszcze żywe dziecko.

Nieustannie napotykamy obrazy pełne grozy i bólu.

Ta książka to porażający swoją prawdą fabularyzowany, unikalny dokument historyczny. Czyta się  go z zapartym tchem.

Losy Kazimiery łączą się z losami Polski, a jej niemal beznadziejna walka o przeżycie została opisana jak znakomity scenariusz do wielkiego filmu artystycznego. Więzienia, terror, ucieczka, poszukiwanie rodziny, męża, dzieci, upokorzenia, cierpienia i strach to swoiste znaki drogowe, które prowadzą tę postać przez życie. To studium charakterów i poszukiwanie wolności.

Autorka potrafi wydobyć z każdej sceny, z każdego dialogu, z każdej narracji, ważny tragiczny pierwiastek i pokazać go w sposób przekonujący i wiarygodny. „Paznokci nie było  – opowiada. – Odpadły razem z wyciekającą ropą (…). Albo: „Tu pozostały ciemne ślady od przypalania papierosami. Był też taki, który wieszał głową w dół i wciskał do nosa terpentynę z amoniakiem (…). Inny bydlak bił gumową pałką i kantem deski gdzie popadło”.

Wystarczy. Nie? To inny opis: „Rabowano mienie, żywność i zwierzynę. Ginęli Polacy i Białorusini, a także żołnierze Armii Krajowej. W partyzantce byli też Żydzi, którym udało się zbiec z getta. Oni też paprali się w krwi bezbronnej ludności polskiej”. Można by cytować godzinami.

Ale znajdziemy też sceny liryczne, pogodne i piękne w swoim wyrazie. To bogata, barwna, wielostronna opowieść o polskim losie, w której dobro i zło splatają się ze sobą, a miłość i nienawiść idą w parze.

Tragedia ludzka towarzyszy pięknym opisom  natury.

Głęboki ślad  dramatycznego doświadczenia polskiego narodu.

Książka dla każdego wrażliwego czytelnika.

                                                Stanisław Srokowski

——————————————-

 

Stanisław Srokowski

poeta, prozaik, dramaturg, krytyk literacki. Urodzony na Kresach.

Działał w „Solidarności Walczącej”. Autor powieści: „Ukraiński kochanek”, „Zdrada”, „Duchy dzieciństwa”, „Repatrianci”, „Lęk”, „Samotność”, „Barbarzyńcy u bram”, „Spisek barbarzyńców”, a także tomów poetyckich i zbiorów opowiadań: „Strach”, „Nienawiść” – podstawa filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego – została wyróżniona nagrodą Józefa Mackiewcza. „Ukraińskiego kochanka” w plebiscycie Polskiego Radia uznano za jedną z najważniejszych książek 25 – lecia.

„ Dobijcie nas, tylko nie kłamcie” – tak o prawdę na temat polskich Kresów apeluje w książce pod tym tytułem Stanisław Srokowski. Kresy to dla niego wspaniały kraj lat dziecinnych, ważna część polskiej kultury i historii, ale także miejsce rzezi, którą przeżył osobiście.

Dziś autor podróżuje po świecie, by opowiadać to, co każdy Polak wiedzieć o Kresach powinien.

Jego głos wznosi się mocno, gdy trzeba apelować przeciw „amputacji pamięci, która uczyni z nas państewko bez własnej historii; tubylców, którzy nie wiedzą, skąd tu się wzięli. Kadłubowe państwo bez znaczenia dla kogokolwiek”.

 

 ————————————

 

 Krystyna Lemanowicz

Posłowie – powieść „Tak nie miało być” 

 

Kiedy przed laty zaczęłam spisywać relacje Polaków z Kresów, w trakcie wielu rozmów podawano mi kolejne nazwiska, a bywało, że tylko imiona innych osób, które w jakiś sposób utknęły im w pamięci. Aby do nich dotrzeć, musiałam zmierzyć się z urzędniczą biurokracją, która często powoływała się na RODO (ochrona danych osobowych). Odsyłano mnie do Urzędu Ochrony Danych Osobowych, aby tam przeprowadzono postępowanie w sprawie.

Moje tłumaczenia obijały się od ściany. Czas naglił. Obawiałam się, że ci już dość sędziwi ludzie mogą opuścić świat żywych. Zatem zmuszona byłam przyjąć inną ścieżkę dotarcia. Trwało to jakiś czas, ale w niektórych przypadkach udało się.

Rozmowy z tymi osobami były wyjątkowe i zadziwiające. Mimo swojego wieku sporo zapamiętali. Często ze łzami w oczach twierdzili, że najtrudniejszą decyzją ich życia było podjęcie decyzji o pozostawieniu własnej ziemi, własnego domu i często białoruskich przyjaciół. My nie będziemy uchodźcami ani uciekinierami – powtarzali. –Wyrzucają nas Sowieci, dla których godność i honor Polaka nic nie znaczy. Z drugiej strony chcieliśmy uniknąć białoruskich i ukraińskich bestii z lasu, którzy nadal mordowali Polaków. Nie chcieliśmy się stykać z pomiataniem człowieczej godności, nie chcieliśmy iść na śmierć poprzedzoną haniebnymi torturami.

Sowietów było coraz więcej. Widzieliśmy przejeżdżające radzieckie czołgi, wozy taborowe, samochody, a na nich wielkie dykty z hasłami typu: „wpieriod na zapad”. Takie hasła wisiały przy drogach do wielu miast.

Z marszu przystąpili do opanowania nieswojej ziemi i porządkowania woli radzieckiego okupanta albo ryzyka represji, które Polacy dobrze znali.

– Nie było wyboru – wspominała pani Maria, córka pani Józefy, do której dotarłam w 2022 roku. – Musieliśmy się pogodzić ze swoim losem. I tak cały splot wszystkich okoliczności wpłynął na decyzję opuszczenia naszego domu. Z kartą ewakuacyjną wydaną pod koniec sierpnia 1945 roku, z jedną krową i kilkoma drobiazgami. Żałowaliśmy, że nie wyjechaliśmy razem z panią Kazimierą. Może jej los byłby inny, gdyby miała przy sobie życzliwych ludzi. Wspieralibyśmy się i wzajemnie sobie pomagali. Nad tym boleję najbardziej – mówiła Maria.

Mama nie mogła zagrzać miejsca na stabilne życie rodziny. Wciąż szukała przestrzeni życiowej, gdzie nie będzie docierać mowa białoruska, ukraińska i rosyjska. Niestety, takich miejsc w wolnej Polsce nie było. Wędrówka w poszukiwaniu takiej oazy zakończyła się pod Koszalinem.

Nie czuliśmy się tam dobrze. Mamę dopadały choroby. Poza tym cierpiała za przyczyną powojennej rzeczywistości. Nie mogła przeboleć, że musi skrywać swoje wypędzenie. Usta wygnańców były kneblowane przez kolejną sowiecką okupację. Potwornie przeżywaliśmy to, że musieliśmy dziękować sowieckim barbarzyńcom za naszą wolność. Jaką wolność?! – pytali nam podobni. Przecież nie uwolniliśmy się od nich. Oni tu są ze swoim systemem i aparatem bezpieczeństwa. Nikt nie miał złudzeń co ich postępowania. Od pierwszych dni budowali Polakom sowieckie piekło, którego doświadczaliśmy przez ostatnie lata.

Ten wieloletni smutny czas Polacy definiowali jako rozlewający się komunizm, w którym popełniano wiele zbrodni na psychice, kulturze powszechnej i narodowej. Tam, gdzie działali Sowieci, nigdy nie było równych z równymi ani wolnych z wolnymi. Ciągle były konflikty, bo tylko oni jednostronnie decydowali o wszystkim.

Już w pierwszych dniach na Ziemi Odzyskanej znaczną część majątków przejęło Wojsko Polskie i Oddziały Armii Radzieckiej.

Z każdym następnym dniem lepiej nie było. Armia Czerwona z oddziałami NKWD, która przybyła na Ziemie Odzyskane, traktowała te tereny jak wojenny łup. Rozmontowywali istniejące jeszcze zakłady przemysłowe, fabryki i istniejącą jeszcze infrastrukturę. Brutalnie niszczyli nadające się jeszcze sprzęty, maszyny i szlaki kolejowe, jak np. tory kolejowe. Zdobycz ładowali na samochody, potem ładowali do towarowych pociągów i wywozili do ZSRR.

Wśród Polaków bardzo zmęczonych, chorych i cierpiących na gruźlicę dał się zauważać spory chaos. Powszechnie mówiło się o nadciągającym głodzie. To frustrowało. Było też przekonanie, że władza jest niekompetentna, na dodatek skorumpowana. Bo niby dlaczego przymyka oczy na rozgrabianie naszego dobra przez żołnierzy Armii Czerwonej. Dlaczego nie reaguje na różne niepokojące zdarzenia z ich udziałem. Kto tu rządzi?– pytali ludzie.

Polacy byli podejrzliwi, bo nikt nie wiedział, kto donosi, a kto nie donosi. To było zauważalne zwłaszcza na wsi i wśród osiedleńców, których połączyła zsyłka w głąb Rosji. Funkcjonowało przekonanie, że zesłane rodziny nie były bez grzechu, że musiały swoim postępowaniem w jakiś sposób narazić się władzy sowieckiej. Bez wątpienia od początku stosowano system inwigilacji i terroru, który został przywleczony z ZSRR, a który miał na celu kontrolowanie społeczeństwa.

Pocztą pantoflową docierały też smutne wiadomości. Znikali ludzie, zwłaszcza ci, którzy byli powiązani z jakąś partią, czy działaczami ruchu oporu. Słyszało się o procesach, wyrokach i wywózkach. Zastraszanie było elementem eliminowania osób o poglądach demokratycznych, z określonym systemem wartości i pragnących wolności bez monopolu władzy autorytarnej, która całkowicie podlegała Związkowi Sowieckiemu.

Kolejnym problemem dla wszystkich było brak uregulowania prawnego granic z państwem niemieckim. Wielu ludzi siedziało na walizkach, twierdząc, że tu, na tej ziemi, nie opłaca się inwestować, bo wrócą Niemcy i wezmą Polaków za parobków. Inni z przerażeniem mówili, że jak przyjdą Niemcy, to będą się mścić. Brak stabilizacji z tego powodu rodził nieufność obywateli.

Stalinizacja rozwijała się i wpychała się we wszystkie dziedziny życia mieszkańców wsi i miast. Ci nieproszeni „goście” niszczyli relacje z bliskimi. Oskarżali tym, czym sami się zajmowali. Łzy smutku nie wysychały. Nie tak miała wyglądać wolność – powtarzali przesiedleńcy. Ta wolność daleko odbiegała od ludzkich pragnień. Ona została zawładnięta przez byłych zaborców i okupantów, od wieków narzucających ludziom jak mają żyć.

Bulwersujące było to, że nie można było mówić o dramatycznych wywózkach na Sybir, o przepełnionych więzieniach, torturach prowadzonych przez NKWD i rozstrzeliwaniu więźniów w celach. Nie można było mówić o bohaterach Armii Krajowej, w której byli endecy, chadecy, socjaliści, ludowcy i piłsudczycy.

Komuniści przydeptani butem rosyjskim mordowali ludzi podziemia niepodległościowego i deptali w nich pamięć, bo dla Sowietów byli wciąż zdrajcami, choć mieli różne pomysły na Polskę. A przecież celem dla wszystkich była Polska niepodległa, wolna, popierana przez wszystkich Polaków, bez aparatu represji i sowieckiego imperium, którego celem była od zawsze likwidacja polskości i zabijanie ciała i ducha Polaków. Robiono wszystko, aby w polskim społeczeństwie zagościła historyczna pustka. Duszono prawdę w zarodku.

Smutne jest to, że do dziś pokutuje jednostronne patrzenie na zaszłości historyczne, nie tylko związane ze zbrodniami banderowskimi, białoruskim, a także zbrodniami sowieckimi.

Zdawało się, że po 1989 roku, kiedy to powstała wolna Polska wszystko się zmieni, że Kresowiacy już bez strachu opowiedzą swoją historię życia, swojej utraconej ziemi, polskiej tradycji, polskiego dziedzictwa narodowego z 600 – letniej kresowej ojczyzny.

 

Czytelnicy moich książek pytają mnie nad czym teraz pracuję. Odpowiadam, że tematyką moich książek nadal są Kresy i całe zło, które spotkało Polaków w czasie II wojny światowej.

Nie godzę się na zakłamywanie historii, która na oczach Polaków tonie w mroku i rozsypuje się w czeluściach kłamstw, fałszu i frazesów.

Są też i tacy, którzy twierdzą, że dzisiaj nie ma miejsca na rzetelne opisywanie spraw drażliwych w kwestii ukraińskiego nacjonalizmu, bo jest wojna.

Współczuję. Tak nie powinno być. Każdy chce żyć w niepodległej ojczyźnie, nie powinien przeżywać takiego barbarzyństwa w najbardziej krwawej postaci.

W każdej wojnie rodzą się pytania o sens zadawanego cierpienia, sile nienawiści, makabryczności i granicy okrucieństwa.

 

Wojna jest złem. Narusza przynależne człowiekowi prawa i swobody do życia. Nie respektuje sumienia i depcze godność. Bez wątpienia w tej wojnie nie chodzi o demokrację ani prawa człowieka. Być może chodzi o zdobycie żyznej ziemi i zasobów surowcowych. Ale nie mnie oceniać i nie o to mi chodzi. Jedno jest pewna, że Rosjanie w swoim DNA mają niszczenie wszystkiego, co stanie im na drodze, rabowanie, palenie, gwałcenie, mordowanie i wywożenie dzieci i dorosłych. Rosja od zawsze była taka sama i od wieków kojarzy się z kłamstwem, infiltracją agenturalną, manipulacją i prowokacją wpływającą na grupy społeczne i narody.

Ufam, że ukraiński silny patriotyzm i pragnienie życia w wolnej ojczyźnie, pokona rosyjski terror i wszyscy powrócą do swoich domów.

Nam, Polakom, taką możliwość odebrano. Całkowicie wykluczono nas z tego systemu. Na domiar złego zakazywano nam mówić o cierpieniu, ogromnej tragedii wojennej i ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów.

 

Nikt mnie nie złamie i nie nakaże zaprzestania pisania wspomnień Kresowiaków, którzy dają świadectwo prawdy tamtych straszliwych czasów.

Kresy w Polakach nadal budzą niezwykłe i silne wzruszenia. Ta mieszanka narodowościowa, przedmurze chrześcijaństwa, tworzy nierozerwalny element państwowości polskiej, krainy wielu kultur, religii, języków, obyczajów i folkloru. O Kresach trzeba pamiętać, choć powrotu już nie ma.

Pamiętamy falę nieszczęść, która spadała na Kresy w czasie I wojny światowej za sprawą bolszewików, a wcześniej represje ze strony zaborców. Kres Kresów dokonał się ostatecznie 17 września 1939 roku, gdy wojska radzieckie uderzyły na Polskę, a aktem ostatecznie wymazanym II Rzeczpospolitą była ugoda jałtańska w lutym 1945 roku.

Polska nie odzyskała już kresów „małych ojczyzn”. Jedynie pozostał w Polakach nurt wspomnień osobistych, związanych z utratą Arkadii dzieciństwa i okresu dorastania. A także w kategoriach rachunków cierpień doznawanych na Kresach ze strony bolszewików i okupanta niemieckiego.

Pamiętamy o wielkich i znanych nam we współczesnym świecie ludziach wywodzących się z Kresów, jak Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Eliza Orzeszkowa, Maria Konopnicka, Zofia Nałkowska, Leopold Staff, Julian Ursyn Niemcewicz i wielu, wielu innych.

Wśród wielkich i znanych Polaków na całym świecie byli też: Stanisław Moniuszko, aktorzy, piosenkarze i reżyserzy jak: Czesław Niemen, Ludwik Solski, Andrzej Łapicki, Adam Hanuszkiewicz czy Kazimierz Dejmek.

To oni ocaleni byli ostoją polskości. Niemcy też swoje zrobili. Zgładzili wielu polskich profesorów, pisarzy i inteligencję polską.

Trzeba pamiętać, że tak dokonał się IV rozbiór Polski, podzielony przez Stalina i Hitlera. To działanie położyło kres Kresom.

                                    Krystyna Lemanowicz – autorka książki „Tak nie miało być”

———————————————

Informacja o książce:

Copyright by Krystyna Lemanowicz

Opracowanie, redakcja

Zuzanna Przeworska

 

Zdjęcia

Archiwum rodzinne, ze zbiorów rodziny: Haliny Woźniak

 

Historie są prawdziwe. Sfabularyzowane.

Nazwiska uczestników zdarzeń i świadków są prawdziwe.

 

Wydanie I, Piła 2023

 Wydawca

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

64-920 Piła, ul. Salezjańska 11/8,

tel./fax /67/ 213 24 92

www.wydawnictwomediazet.pl

e-mail: mediazet@wp.pl

 

Opracowanie graficzne

Oficyna Reklamowo-Edytorska DRACO-ART w Pile

Renata Drozd 

 

Druk

Drukarnia TOTEM Inowrocław 

ISBN 978-83–66635–20–3

 

————————————–

 Zamówienie

Książkę „Tak nie miało być” Krystyny Lemanowicz

można zamówić u wydawcy:  wysyłka pocztą –

cena za 1 egz. – 40  zł +15,00 zł  koszty przesyłki. Można tę kwotę  – 55,00 zł wpłacić
na konto wydawnictwa – proszę podać dokładny adres:

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

ul. Salezjańska   11/8, 64-920 Piła

NIP 764-156-24-68

Konto – Bank Pekao S.A.  II O. w Pile

nr 19 1240 1705 1111 0011 1964 8646

Książkę wyślemy po wpłacie na konto

tel. 668 000 335

 

 —————————————–

          

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Krystyna Lemanowicz – powieść „Pierścionek śmierci”

To książka na znakomity film fabularny!

Zapraszamy do lektury kolejnej błyskotliwej kresowej powieści Krystyny Lemanowicz „Pierścionek śmierci”.

O tę książkę, która ukazała się nakładem Wydawnictwa  Media Zet przed rokiem, wciąż dopytują czytelnicy.

Miała ona pozytywne recenzje prasowe, m.in. w „Gazecie Warszawskiej”, gościła też na wielu spotkaniach autorskich w kraju.

 

„Pierścionek śmierci opowiada o miłości dziewczyny z Kresów, z rodziny mieszanej: matka – Ukrainka (rezunka), ojciec Polak (patriota polski) na tle życia ludzi osaczonych na Kresach przez Sowietów, Niemców i ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1945.

Fabuła tej powieści osnuta jest na historii prawdziwej córki Anisi vel Anny z małżeństwa mieszanego matki Ukrainki i ojca Polaka. Sfabularyzowana.

Bohaterka książki występuje anonimowo. Zdarzenia, o których opowiadała, ciągnęły się za nią przez całe jej życie. I miały ogromny wpływ na dalsze jej losy.

Nazwiska uczestników zdarzeń i świadków są prawdziwe.

„To znakomity materiał na film fabularny, z akcja w czasie wojny, w trakcie której ukazani są Sowieci, Ukraińcy i P, a przede wszystkim narastająca niemal kryminalno-sensacyjna, a po części i romantyczna fabuła, od której nie można oderwać oczu” – we Wstępie do tej książki napisał Stanisław Srokowski, znany pisarz, znawca dziejów Kresów.

Powieść „Pierścionek śmierci” Krystyna Lemanowicz napisała „dla prawdy i historii”. Jest ostrzeżeniem – jak pisze na okładce książki – przed złem, które nadal panuje na świecie.

Ta licząca 320 stron książka, którą autorka zadedykowała swoim ukochanym wnuczkom Liliannie i Mariannie,  jest  starannie wydana, aż się chce ją wziąć do ręki i zagłębić się w lekturę. Składa się z czterech rozdziałów: Korzec, Międzyrzecz, Stanisławów, Na Ziemie Odzyskane, Nostalgia za Kresami i Od autorki – Niezwykła kobieta.

Zapraszamy zatem do lektury!

——————————————–

Poniżej:

  • Wstęp do „Pierścionka śmierci”  pióra znanego pisarza, znawcy dziejów Kresów Stanisława Srokowskiego
  • Od autorki – Niezwykła kobieta
  • Informacja o książce
  • Zamówienie

 ——————

Stanisław Srokowski

Wstęp do powieści „Pierścionek śmierci”

 

„Piękny, ukwiecony czerwiec 1941 roku” – tak się zaczyna  „Pierścionek śmierci”, nowa powieść Krystyny Lemanowicz. Od razu w sposób  udany autorka buduje klimat książki i odsłania czas akcji. A dalej mówi: „Przede mną jak spod ziemi stanął wysoki mężczyzna i tubalnym głosem zapytał: – Czy ty jesteś Ukrainką?”. Poznajemy więc także główną bohaterkę i zagadkowego mężczyznę, a później również miejsce akcji, prowincjonalną miejscowość  na Wołyniu. I w ten sposób pisarka w znakomity sposób – poprzez narastające napięcie – wciąga nas do akcji, która od samego początku zapowiada się intrygująco, a im  głębiej sięgamy w problematykę utworu, coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, jak ważnego wątku pisarka dotknęła.

Powieść ma dwa główne wymiary. Pierwszym jest opis dramatycznych i skomplikowanych dziejów  najważniejszych postaci, a drugim, jakby podniesionym, jest filozofia człowieka uwikłanego w swój mroczny czas. Nie tylko tej kobiety, ale człowieka  uniwersalnego, który pragnie zrozumieć, co się z nim dzieje. I czym jest rzeczywistość, którą powinien rozeznać i znaleźć w niej swoje miejsce. Motyw miłosny, który ciągnie się przez całą powieść, to znakomity materiał na film fabularny, z akcją w czasie wojny, w trakcie której ukazani Sowieci, Ukraińcy i Polacy, a przede wszystkim narastająca niemal kryminalno-sensacyjna, a po części i  romantyczna fabuła, od której nie można oderwać oczu.

Lemanowicz posiadła dar pisania o czasach trudnych. Poznany na początku akcji mężczyzna okazuje się być kimś innym niż udaje że jest i autorka z prawdziwym znawstwem śledzi jego przemiany wewnętrzne i oswajanie się z wieloznacznością. A więc wojna, ukraińskie ludobójstwo, sowieckie zbrodnie i zwykłe ludzkie życie – wszystko to splata się w jeden złożony psychologiczny węzeł, ukazany realistycznie i przekonująco.

Dodajmy, że powieść została oparta na autentycznych wydarzeniach i brzmi tak, jakbyśmy słuchali przy kominku  najniezwyklejszej historii i fascynującej przygody dopiero co poznanych, prawdziwych, żywych ludzi, którzy relacjonują swoje bulwersujące, często  tragiczne przeżycia barwnie, z wielką pasją i przekonaniem.

Warto po tę książkę sięgnąć. Wiele uczy i odpowiada na wiele zadawanych i dzisiaj pytań.

Stanisław Srokowski

 ———————————————

 

Stanisław Srokowski – poeta, prozaik, dramaturg, krytyk literacki. Urodzony na Kresach.

Działał w „Solidarności Walczącej”. Autor powieści: „Ukraiński kochanek”, „Zdrada”, „Duchy dzieciństwa”, „Repatrianci”, „Lęk”, „Samotność”, „Barbarzyńcy u bram”, „Spisek barbarzyńców” i zbiorów opowiadań „Strach”, „Nienawiść” – podstawa filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego – została wyróżniona nagrodą Józefa Mackiewcza. „Ukraińskiego kochanka” w plebiscycie Polskiego Radia uznano za jedną z najważniejszych książek 25 – lecia.

 

„ Dobijcie nas, tylko nie kłamcie” – tak o prawdę na temat polskich Kresów apeluje Stanisław Srokowski. Kresy to dla niego wspaniały kraj lat dziecinnych, ważna część polskiej kultury i historii, ale także miejsce rzezi, którą przeżył osobiście.

Dziś autor podróżuje po świecie, by opowiadać to, co każdy Polak wiedzieć o Kresach powinien.

Jego głos wznosi się mocno, gdy trzeba apelować przeciw „amputacji pamięci, która uczyni z nas państewko bez własnej historii; tubylców, którzy nie wiedzą, skąd tu się wzięli. Kadłubowe państwo bez znaczenia dla kogokolwiek”.

———————————

 

Fragment książki Krystyny Lemanowicz  

Od autorki  – Niezwykła kobieta

To historia prawdziwa, sfabularyzowana.

Wiele razy spotkałam się z panią Anisią vel Anną. Długo snuły się rozmowy…

Po ostatnim spotkaniu, a było ich kilka, zapytałam ją wprost:

– Dlaczego tak piękna kobieta jest sama? Dlaczego nie założyła rodziny?

– Nie miałam w tym czasie zbyt wiele pragnień. Myślałam wyłącznie o tym, żeby Polska jak najszybciej stała się prawdziwie niepodległa, żeby rosła w siłę i szybko pozbyła się Sowietów. Bolszewickie zło zręcznie manipulowało i nikt nie mógł temu się przeciwstawić. To bolało. Poza tym brzemię emocjonalne było tak silne, że nie byłam w stanie złagodzić  żalu z poniesionej straty jedynej na świecie osoby, którą kochałam i która darzyła mnie bezwarunkową miłością. To tkwiło głęboko i było przyczyną notorycznego smutku.

 

Pani Anna podniosła się z krzesła i opierając się na lasce, poczłapała do komody. Wyjęła z niej mały pakunek, związany czerwoną, aksamitną wstążką. Rozwiązała kokardę, odwinęła papier i wyciągnęła pięknie złożoną flanelową koszulę. Przejechała po niej dłonią, westchnęła, uniosła wilgotne oczy i powiedziała:

– To koszula taty. Od lat jest moim talizmanem. Jest ze mną od dnia jego śmierci.

To wzruszające wyznanie i mnie ścisnęło za gardło.

Po dość długiej ciszy, na powrót usiadła obok mnie na krześle, i z wielkim spokojem, jakby naładowana nieziemską energią, mówiła dalej:

– Kocham przyrodę, kocham świat. Widzi pani, jak wiele mam doniczkowych kwiatów. Jedne kwitną, inne przekwitają, po to żeby kolejny raz zakwitnąć, by urzekać swoim pięknem. Dziesiątki kolorów i kształtów, jak na łące przy rzece Korczyk.

– Nie jestem sama – wyznała bez chwili namysłu, wskazując dłonią półki, przytwierdzone do dwóch ścian, z książkami. – Mam tu wielu przyjaciół. Dzięki nim sporo zrozumiałam, dzięki nim podjęłam kilka ważnych życiowych decyzji. Większość bohaterów tych książek wpłynęła na kształtowanie mojej świadomości, na okazywanie mojej ojczyźnie najgłębszych uczuć, związanych z troską o jej rozwój i kształtowanie pozytywnych postaw. Ci bohaterowie uzmysłowili mi, co przeżywali, kiedy Polski nie było. Jaka była tęsknota, walka o godne życie i oczekiwanie niepodległości.

– Dla mnie książka od lat jest lekarstwem na wszystkie utrapienia i duchowe dolegliwości. Większość z nich przywraca radość, inne zmuszają do refleksji i wyciągania wniosków. Trzeba opowiadać o tym, co się stało na Kresach. To nasz święty obowiązek. Ja nie chcę przekręconej historii. Polacy przeżyli ludobójstwa w środku Europy i nikt tego nie potępił. Świat zachodni milczał. To znaczy tyle, że zaakceptowali to okrucieństwo.

– Jestem jedną z tysięcy ofiar tego barbarzyństwa i apeluję do wszystkich, żeby dbali o pamięć Kresowiaków. Cieszę się, że pisarz pan Stanisław Srokowski swoimi książkami wypełnia wiele białych kart w podręcznikach polskiej historii. Jednocześnie pytam, dlaczego jest tak wiele białych kart w podręcznikach polskiej historii? Gdzie pochowali się nauczyciele mądrości? Co z kształtem narodowego charakteru dumy, godności i honoru? Smuci mnie, że prawda historyczna przykrywana jest grubym kurzem kłamstw, drwin, podłości i szyderstwa. Przestrzegam, brak szacunku dla własnego narodu niesie zafałszowaną historię tak bardzo doświadczonego narodu. Niszczy kulturę, tradycję, obyczaje i podstawowe zasady moralne. Poprawność polityczna jest antychrześcijańska. Nazizm ukraiński, bolszewizm, niemiecki hitleryzm i banderyzm stanowią zagrożenie dla ludzkości całego świata, nie tylko Polski.

 

– Pytała pani o zaręczynowy pierścionek, który dał mi Witalij. – On został w domu rodzinnym na Kresach, w pudełku razem z suknią ślubną. Brzydziłam się tym prezentem. Właśnie to świecidełko przyczyniło się do śmierci ojca. Mam nadzieję, że wszystko razem z domem obróciło się w popiół.

Krystyna Lemanowicz 

———————————————-

 

Informacja o książce 

Copyright by Krystyna Lemanowicz

 

Opracowanie, redakcja

Zuzanna Przeworska

 

Historia prawdziwa córki Anisi vel Anny z małżeństwa mieszanego matki Ukrainki i ojca Polaka. Sfabularyzowana.

Bohaterka książki występuje anonimowo.

Zdarzenia, o których opowiadała, ciągnęły się za nią przez całe jej życie. I miały ogromny wpływ na dalsze jej losy.

Nazwiska uczestników zdarzeń i świadków są prawdziwe.

 

Podziękowanie

Autorka dziękuje Zuzannie Przeworskiej za opiekę literacką nad książką.

 

Wydanie I, Piła 2022 

Wydawca

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

64-920 Piła, ul. Salezjańska 11/8,

tel./fax /067/ 213 24 92

www.wydawnictwomediazet.pl

e-mail: mediazet@wp.pl

 

Opracowanie graficzne

Oficyna Reklamowo-Edytorska DRACO-ART w Pile

Renata Drozd 

 

Druk

Drukarnia TOTEM Inowrocław 

ISBN 978-83–66635–10–4

———————————–

Zamówienie

Książkę „Pierścionek śmierci” Krystyny Lemanowicz

można zamówić u wydawcy:  wysyłka pocztą –

cena za 1 egz. – 35  zł +15,00 zł  koszty przesyłki. Można tę kwotę  – 50,00 zł wpłacić
na konto wydawnictwa – proszę podać dokładny adres:

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

ul. Salezjańska   11/8, 64-920 Piła

NIP 764-156-24-68

Konto – Bank Pekao S.A.  II O. w Pile

nr 19 1240 1705 1111 0011 1964 8646

Książkę wyślemy po wpłacie na konto

tel. 668 000 335

 

   

 

Książka Krystyny Lemanowicz – „Osaczenie – Polski Wołyń w ogniu nienawiści ” – przed kolejnym dodrukiem

Tę książkę powinno się przeczytać!!!

           

 

 

Dużym zainteresowaniem czytelników cieszy się książka Krystyny Lemanowicz „Osaczenie. Polski Wołyń w ogniu nienawiści” o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów na Polakach w czasie II wojny światowej, która ukazała się w połowie lipca 2018 roku, z okazji 75 rocznicy Rzezi Wołyńskiej,  przypadającej 11 lipca. Ta niezwykle wstrząsająca – licząca aż 1226 stron! – książka,  która obejmuje kilkadziesiąt sfabularyzowanych opowieści o tej tragedii, miała już dwa dodruki, kolejny planujemy w zależności od zamówień.

„Książka jest hołdem dla poległych i zakatowanych Polaków. Oparta jest na wiarygodnych źródłach na podstawie relacji żyjących świadków pamiętających terror okupacji rosyjskiej, okupacji niemieckiej i działających band OUN – UPA. Wśród tych relacji są także wspomnienia moich już śp. Bliskich – rodziców, Babci…” – pisze we wstępie do książki Krystyna Lemanowicz. – Przedstawiam w niej bezmiar cierpień ludzkich, poniżania i upodlenia człowieka przez  człowieka. Ukazuję też męstwo i odwagę tych umęczonych ludzi, którzy przeciwstawiali się złu w obronie swoich bliskich i ukochanej Ojczyzny. Setki tysięcy niewinnych Polaków zginęło. To cisi bohaterowie walki o Polskę, polską ziemię, polskie domy, polską tożsamość i prawdę”.

Historie opowiedziane przez świadków wydarzeń – nie tylko Polaków, ale i Ukraińców –  są wstrząsające. Autorka je literacko sfabularyzowała, dzięki czemu stały się bardzo obrazowe, pełne ekspresji – porażają ogromem nieszczęść, okrucieństwa, wyciskają łzy. Są wyjątkowym świadectwem pamięci.

„Osaczenie” Krystyny Lemanowicz składa się z czterech części”: „Wspomnienia moich bliskich”, „Pełnym głosem Wołyniaków”, „O czym chcieli powiedzieć”, „Miłość i nienawiść”  – w tym ostatnim rozdziale są to opowieści świadków zbrodni – Ukraińców. Niektóre z tych jakże dramatycznych i tragicznych, pełnych napięć i wstrząsów historii o ludobójstwie, o dramacie ludzkiej godności, jak np. w opowiadaniu „Lutfi”, to wręcz mikropowieści, które czyta się w silnych emocjach, tak mocno poruszają!

Tę książkę powinno się przeczytać, bo jest częścią martyrologii narodu polskiego. Niewątpliwie wzbogaca ona wiedzę o przemilczanych przez dziesięciolecia kartach historii o rzezi wołyńskiej.

Przedmowę do książki napisała Ewa Siemaszko – znana autorka książek o zbrodniach popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu podczas II wojny światowej.

Książka jest pięknie wydana, wzbogacona licznymi ilustracjami – zdjęcia pochodzą z archiwum rodzinnego autorki, ze zbiorów: Ewy Siemaszko, ks. Isakowicza-Zaleskiego, Piotra Szelągowskiego, Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (SUOZUN), stron internetowych.

Zapraszamy do lektury!

————-

O książce: 

Krystyna Lemanowicz „Osaczenie. Polski Wołyń w ogniu nienawiści”

Wydawca: Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

Str. 1226, format B 5

Opracowanie, redakcja, korekta  – Zuzanna Przeworska

Korekta – współpraca:

Jan Arski, Irena Sienkiewicz, Andrzej Jan Rubik, Agata Mindykowska, Weronika Pytlarz

Zdjęcie na okładce Krystyna Lemanowicz

Zdjęcia

Archiwum rodzinne, ze zbiorów: Ewy Siemaszko, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, a także ze stron internetowych – niektóre zdjęcia są nieznanych autorów.

Zbiór zdjęć, jaki został wykorzystany w książce, pochodzi także z zasobów Piotra Szelągowskiego. Był on wykorzystany w pokazie wystawy Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (SUOZUN). Niektóre z nich są oznaczone przez autorów albo właścicieli. Oto wykaz tych autorów i właścicieli: Jan Basa; Jan Bereziuk; Marian Nehrebecki; Stanisław Krzaklewski; Zbigniew Rusiński; Stefan Biliński; Franciszek Skałuba; Anna Skałuba; Ryszard Klimaszewski; Jan Załuczkowski; Czesława Strąg; Józefa Bereziuk.

 

Historie są prawdziwe. Sfabularyzowane.

Nazwiska uczestników zdarzeń i świadków są prawdziwe.

Na życzenie kilkunastu osób występują anonimowo.

 

Opracowanie graficzne:

Oficyna Reklamowo-Edytorska DRACO-ART w Pile – Renata Drozd

Wydanie I , Piła 2018, dodruk dwukrotny – 2019

Druk: Drukarnia „TOTEM”Inowrocław

ISBN 978- 83- 60245-80-4

Cena 75 zł, plus koszty przesyłki – 20,00 zł

————

Zamówienie

Książkę „Osaczenie. Polski Wołyń w ogniu nienawiści” Krystyny Lemanowicz

można zamówić u wydawcy:  wysyłka pocztą –

cena za 1 egz. – 75 zł +20,00 zł  koszty przesyłki. Można tę kwotę  – 95,00 zł wpłacić
na konto wydawnictwa – proszę podać dokładny adres:

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

ul. Salezjańska   11/8, 64-920 Piła

NIP 764-156-24-68

Konto – Bank Pekao S.A.  II O. w Pile

nr 19 1240 1705 1111 0011 1964 8646

Książkę wyślemy po wpłacie na konto

tel. 668 000 335

          


Szerzej o tej książce – w zakładce: Ostatnie wpisy – informacja z 12 sierpnia 2018:

Informacja o książce, Przedmowa do książki autorstwa Ewy Siemaszko, Przedmowa- Podziękowanie autorki książki Krystyny Lemanowicz, Spis treści

Kresowa saga Krystyny Lemanowicz: „Osaczenie – Polski Wołyń w ogniu nienawiści”, powieści „Pierścionek śmierci”, „Tak nie miało być”

 Kresowe dokumentalno-fabularne książki Krystyny Lemanowicz 

 

Niesłabnącym zainteresowaniem cieszą się zbeletryzowane książki Krystyny Lemanowicz o kresowym ludobójstwie na Wołyniu, wydane nakładem Wydawnictwa Media Zet.

                                                           

To książki: „Osaczenie – Polski Wołyń w ogniu nienawiści” , powieść „Pierścionek śmierci”, powieść „Tak nie miało być”.

Książka „Osaczenie – Polski Wołyń w ogniu nienawiści” o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów na Polaków w czasie II wojny światowej  ukazała się w 2018 roku (dodruk dwukrotny w 2019 r).  Ta licząca 1226 stron wstrząsająca książka obejmuje kilkadziesiąt sfabularyzowanych opowieści o tej tragedii, wzbogacając wiedzę o przemilczanej na kartach historii przez dziesięciolecia rzezi wołyńskiej.

Wydana w 2022 roku w naszym wydawnictwie następna kresowa błyskotliwa książka Krystyny Lemanowicz to powieść „Pierścionek śmierci”, która opowiada o miłości dziewczyny z Kresów, z rodziny mieszanej: matka – Ukrainka (rezunka), ojciec Polak (patriota polski) na tle życia ludzi osaczonych na Kresach przez Sowietów, Niemców i ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1945. „To znakomity materiał na film fabularny, z akcją w czasie wojny, w trakcie której ukazani są Sowieci, Ukraińcy i Polacy, a przede wszystkim narastająca niemal kryminalno-sensacyjna, a po części i romantyczna fabuła, od której nie można oderwać oczu” – we Wstępie do tej książki napisał Stanisław Srokowski, znany pisarz, znawca dziejów Kresów.

Kolejna kresowa powieść tej autorki „Tak nie miało być” właśnie opuściła drukarnię i trafia do czytelników.  Krystyna Lemanowicz opisuje w niej wręcz nieprawdopodobne wydarzenia, które jednak się zdarzyły, pogłębiając tym samym problematykę kresowego ludobójstwa.

„Czytelnicy moich książek – pisze autorka w Posłowiu do tej powieści – pytają mnie nad czym teraz pracuję. Odpowiadam, że tematyką moich książek nadal są Kresy i całe zło, które spotkało Polaków w czasie II wojny światowej.

Nie godzę się na zakłamywanie historii, która na oczach Polaków tonie w mroku i rozsypuje się w czeluściach kłamstw, fałszu i frazesów” .

O książkach  Krystyny Lemanowicz: „Osaczenie – Polski Wołyń w ogniu nienawiści”, „Pierścionek śmierci ” i  „Tak nie miało być” , które są dostępne w sprzedaży – w następnych informacjach.

 

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska), Jacek Ojrzanowski „Homeroscopium sztuki” Właściwe dać rzeczy słowo. Krytyka artystyczna nie tylko dla studentów

„Homeroscopium sztuki”, czyli o sztuce dla każdego

Piękna, wyjątkowa książka „Homeroscopium sztuki” Właściwe dać rzeczy słowo Małgorzaty Dorny (Wendrychowskiej) i Jacka Ojrzanowskiego trafiła właśnie do rąk czytelników. Publikacja, która poddaje wnikliwej analizie współczesne nurty artystyczne malarstwa polskiego, ukazała się nakładem Wydawnictwa Media Zet.

Czytelnicy są nią zachwyceni. – Książka jest cudowna, pięknie wydana,z reprodukcjami obrazów współczesnych artystów, czyta się ją fantastycznie, to olbrzymia wiedza o sztuce podana z taką swobodą i lekkością stylu, że trudno się oderwać od tej lektury, niesamowicie uwrażliwia na sztukę – recenzują ją na gorąco.

   

Tył okładki ze skrzydełkiem, wewnętrzna część okładki ze skrzydełkiem 

Książka jest dedykowana Eduardowi Nikonorovowi, Polakowi z pochodzenia, jednemu z najwybitniejszych postsowieckich twórców malarstwa figuratywnego, zmarłemu 17 sierpnia 2019 roku w Iwano-Frankowsku (Stanisławowie) na Ukrainie.

„Homeroscopium sztuki” zawiera 22 wspaniałe, autorskie eseje pióra Małgorzaty Dorny (Wendrychowskiej) i   Jacka Ojrzanowskiego  o twórczości artystycznej artystów plastyków. Wśród nich są znani, owiani już legendą cudowni artyści: Alfred Aszkiełowicz, Stanisław Baj, Anna Bochenek, Katarzyna Gauer, Krzysztof Gliszczyński, Władysław Jackiewicz, Zofia Kawalec-Łuszczewska, Anna Lejba, Andrzej Łobodziński, Eduard Nikonorov, Tadeusz Ogrodnik, Roman Opałka, Janusz Plota, Ewa Podolak, Krzysztof Polkowski, Stanisław Sacha Stawiarski, Aleksandra Simińska, Andrzej Mikołaj Sobolewski, Andrzej Tomaszewski, a także „Młodzi Dzicy”. W książce, w dwóch kolorowych wkładkach, można podziwiać reprodukcje ich dzieł.

  

Okładka ze skrzydełkiem, wewnętrzna część okładki

Autorzy książki : Małgorzata Dorna (Wendrychowska) i Jacek Ojrzanowski to znani krytycy sztuki. „Proponowana przez nas publikacja – tak oto piszą o tej niezwykłej książce – pomyślana nie tylko jako podręcznik dla młodzieży szkół średnich i pierwszych lat studiów artystycznych, stanowi w istocie uporządkowany i przemyślany zbiór esejów, poświęconych najważniejszym zjawiskom występującym w plastyce końca XX i początków XXI stulecia. Kryteria doboru tematów wydają się być oczywiste: autorzy biorą pod uwagę nie tylko te dzieła i niekonwencjonalne realizacje (w tym także art-objects z tak zwanego „pogranicza” jak: ambalaże, collage, happening, performance, mural), które odwołują się do wartości humanistycznych, tradycji narodowych oraz charakteryzują się dbałością o walory warsztatowe, doskonałością, mistrzostwem formy. Istotna jest tu także zmiana, ewolucja spojrzenia na sztukę, której jesteśmy świadkami, owo przejście od warsztatu badacza literatury (znawcy hermeneutyki i semiotyki), warsztatu wykorzystywanego najczęściej w sferze krytyki artystycznej do rozważań na miarę „zwykłego” odbiorcy, bywalca galerii, wyposażonego co prawda w pewien aparat pojęciowy, badaczy, ale nie radzącego sobie samodzielnie z odczytaniem dzieła. Innymi słowy – celem proponowanej przez nas publikacji jest pokazanie prac konkretnego grona artystów, reprezentantów różnych kierunków i stylów oraz podjęcie prób interpretacji tych prac, pokazanych w szerszej perspektywie, kontekście kulturowym.

Autorzy dziękują Stanisławowi Kazimierzowi Romaniszynowi – miłośnikowi sztuki i edukacji artystycznej za wsparcie wydania publikacji, a także Zuzannie Przeworskiej bez zaangażowania której niniejsza książka by nie powstała.

Podziękowanie kierowane jest także do artystów plastyków oraz Galerii Sztuki za udostępnienie reprodukcji obrazów do niniejszej publikacji:

Alfreda Aszkiełowicza, Stanisława  Baja, Anny Bochenek, Katarzyny Gauer, Krzysztofa Gliszczyńskiego, Zofii Kawalec- Łuszczewskiej, Anny Lejby, Tadeusza Ogrodnika, Janusza Ploty, Krzysztofa Polkowskiego, Aleksandry Simińskiej, Andrzeja Tomaszewskiego

oraz Galerii Sztuki: 

 Pani Ewy Jackiewicz z Galerii Jackiewicz w Gdańsku – za reprodukcje obrazów Władysława Jackiewicza

Pani Carmen Tarscha z Galerii Quadrilion w Warszawie – za reprodukcje obrazów Stanisława Sacha Stawiarskiego

Atlasa Sztuki w Łodzi – za reprodukcje obrazów Romana Opałki

Pana Macieja Ojrzanowskiego – za reprodukcje obrazów Eduarda Nikonorova

BWA i UP w Pile- za reprodukcje obrazów Ewy Podolak i Andrzeja Mikołaja Sobolewskiego

 

Informacja o książce:

Homeroscopium sztuki. Właściwe dać rzeczy słowo.

Krytyka artystyczna nie tylko dla studentów

Autorzy:

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Jacek Ojrzanowski

Copyright © Małgorzata Dorna (Wendrychowska), Jacek Ojrzanowski 2020

Copyright © Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

Wszystkie prawa zastrzeżone.

 

Redakcja –  Zuzanna Przeworska

Str. 252, w tym 36 w kolorze

 

Na okładce wykorzystano obrazy Eduarda Nikonorova.

Na pierwszych stronach okładki obraz pod tytułem „Still Life”

Na ostatnich stronach okładki obraz pod tytułem „Infante”

Projekt okładki Maciej Ojrzanowski

 

Wydanie I,  Piła, 2020

Wydawca –  Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

64–920 Piła, ul. Salezjańska 11/8, tel./fax /067/ 213 24 92

www.wydawnictwomediazet@wp.pl

e–mail: mediazet@wp.pl

 

Opracowanie graficzne

Oficyna Reklamowo-Edytorska DRACO-ART Piła – Renata Drozd

Druk – Drukarnia TOTEM Inowrocław

ISBN 978-83-60245-98-9

 

 

————————————–

Zamówienie

1/ Książkę można bezpośrednio zamówić – kupić u wydawcy:

możemy wysłać pocztą –
cena za 1 egz. – 25 zł +15 zł koszty przesyłki. Można tę kwotę 40 zł wpłacić
na konto wydawnictwa – proszę podać dokładny adres:
Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska
64-920 Piła, ul. Salezjańska 11/8

Bank Pocztowy Oddział w Pile

Nr 70 1320 1351 2212 3516 2000 0001

Książkę wyślemy po wpłacie na konto

tel.668 000 335

Wydawnictwo Media Zet Zuzanna Przeworska

64–920 Piła, ul. Salezjańska 11/8

tel./fax /067/ 213 24 92

www.wydawnictwomediazet@wp.pl

e–mail: mediazet@wp.pl

  

Poniżej:

1.Biogramy autorów książki

2.Fragmenty wybranych esejów pióra Jacka Ojrzanowskiego

31.Fragment z Listu do Czytelników

4. Uwagi końcowe

5. Spis treści 

 

1.Biogramy autorów książki 

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska), rocznik 1954

Krytyk sztuki, absolwentka Filologii Polskiej UG, obecnie IV r. Filologicznych Studiów Doktoranckich (teatrologia) na Uniwersytecie Gdańskim. W perspektywie praca, poświęcona teatralizacji przestrzeni Gdańska w czasach politycznych przełomów.

Urodziłam się w rodzinie sopockich artystów, wychowałam w pracowni graficznej  ojca – Romualda Bukowskiego i w osobnym”, acz mocno rozpoetyzowanym świecie mojej matki, malarki kwiatów, estetki, zakochanej w prozie Marcela Prousta. Trzy razy wychodziłam za mąż – trzy razy lansowałam nowe nazwisko.

Być może jestem programową „skandalistką”, nie wierzę w „autorytety”, w sztuce poszukuję buntu, emocji, a nade wszystko – kontaktu z drugim człowiekiem , drugą „Personą dramatu”.

Moje postrzeganie malarstwa ukształtowała sopocka bohema lat 70. Ubiegłego stulecia, postrzeganie grafiki – Gdańska „Oficyna”, rzeźby – wyważone, eleganckie eseje Zofii Watrak, założycielki galerii „Refektarz”.

W czasach PRL – u fakt bycia „artystą” dawał poczucie absolutnej wolności, prawo do buntu i własnych przekonań. Zapewne to właśnie wtedy nauczyłam się nie oddzielać życia od sztuki, żyć sztuką, literaturą, muzyką Floydów i Uriah Heep, Yesów – dając sobie równocześnie prawo do wypowiedzi prawdziwe krytycznych, nie wolnych od autoironii i dość lekkiego, charakterystycznego dla felietonu – stylu.

Dziś wiem, że obowiązkiem krytyka jest pisać w sposób interesujący, logiczny, zrozumiały, wyrafinowany literacko, jednak bez patosu, bez taniej egzaltacji, bez owej nudnej, pseudonaukowej „otoczki”, którą tak cenią „akademicy”.

Przed laty, na łamach „Tygodnika Sopot” publikowałam cykl: Sopoccy outsiderzy. Dzisiaj dla „Autografu” piszę o artystach i zjawiskach, których obecność okazuje się znacząca, rysuje się mocną, szkicową krechą na tafli popkulturowego zwierciadła.

Na szczęście – nie wszyscy się w nim przeglądamy.

 

Profesor dr hab. Jacek Ojrzanowski

Profesor dr hab. Jack Ojrzanowski, pracownik naukowo-dydaktyczny Instytutu Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej; absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi (obecnej Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi): Wydziału Grafiki (1977 r.) oraz Wydziału Wzornictwa Przemysłowego (1982 r.). Projektant komunikacji wizualnej i designu, ze szczególnym uwzględnieniem wzornictwa społecznego.

Były: dziekan Wydziału Wzornictwa ASP w Łodzi; dziekan Wydziału Grafiki Komputerowej Wyższej Szkoły Kupieckiej w Łodzi; Przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Wzornictwa w Warszawie; dyrektor Instytutu Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej; prezes Fundacji Kultury Materialnej i Fundacji Archikultura. Przewodniczący Rady Muzeum w Koszalinie.

Biegły Sądu Okręgowego w Warszawie w zakresie: grafiki.

Projektant komunikacji wizualnej i wzornictwa.

Krytyk i propagator sztuki

 

 

2.Fragmenty wybranych esejów pióra Jacka Ojrzanowskiego

 

O malarstwie Stanisława Baja (fragmenty)

„Mistrzowski wyraz tej pasji ujawnia się w stosowanej przez Baja malarskiej technice gestu, tak charakterystycznej dla malarstwa chińskiego, stanowiącego jedną z najstarszych ciągłych tradycji artystycznych na świecie. Metoda wymaga niezwykłych umiejętności manualnych i dużego doświadczenia, niezbędnego do tworzenia form powstających w wyniku szybkich pociągnięć pędzla. Swym rodowodem nawiązuje do chińskiego monochromatycznego malarstwa pejzażowego xieyi, które osiągnęło swój szczyt rozwoju w wiekach IX–XIV. Jego twórcami byli uczeni konfucjańscy, należący do intelektualnej elity kraju. To za ich sprawą narodziła się również myśl, postulująca tworzenie obrazów, które oddawały raczej stan ducha artysty w chwili tworzenia, niż czyste odwzorowanie form”

„Najczęściej namiętnością określamy stan silnego odczuwania emocji, wiążący się z intensywnością doznań, wynikających z nieodpartego uczucia do drugiej osoby. Malarstwo Baja wyraża ją w każdym kolejnym obrazie poświęconym Matce, a w szczególności rzece, Jego Rzece. Jakby uosabiała kobiece piękno stworzone do miłości. Odsłania jej zmienną, choć trwałą istotę. Odkrywa ją jak piękną acz kapryśną kobietę, co rusz przeobrażającą swoją postać. Gdy nie śpi, nigdy nie tkwi bez ruchu, nieraz galopuje. Po prostu bezruch jest dla niej czymś nienaturalnym  (nie przez przypadek sztuka to rodzaj żeński). Można by rzec, że hipnotyzujące jest „nawoływanie syren”, dobiegające znad rzeki”

„Baj nie jest w swym malarstwie dyskretny. W chwilach twórczego uniesienia ujawnia nam, ukryte przed naszymi oczami, tajemnice rzeki. Pomimo, że uczucie namiętności, w wyniku jego nasilenia, może prowadzić do utraty kontroli intelektualnej nad zachowaniem, malarz, podobnie jak Orfeusz, nie ulega tej słabości, do której (bywa) kobiety doprowadzają mężczyzn. Cóż bowiem może być bardziej upokarzającego od odkrycia, że obiekt naszego afektu nie jest go wart ? Jeśli można kochać Rzekę, która uosabia rodzinny Dom, to Baj daje wyraz tym emocjom wobec wartości, która go nigdy nie zawiodła, „właśnie jej nie fantazji, nie mitu czy jakiegoś stworzonego przez siebie obrazu”

O malarstwie Eduarda Nikonorova (fragmenty)

„W obrazie pod tytułem „Gra” Nikonorov nawiązuje bezpośrednio do „Liber super ludo scaccorum”, w którym dominikanin Iacopo da Cessole, wykorzystując figury szachowe, stworzył jeden z najciekawszych opisów średniowiecznego społeczeństwa. Nikonorov w swym dziele,   w karykaturalny sposób, pod postaciami króla i błazna, jako równorzędnych partnerów w batalii  o dominację, przedstawia konfrontacyjne starcie dwóch sił. Ofiarami w tej walce o panowanie nad światem stajemy się my. Widzimy jak z pola szachownicy, niby żołnierze ginący w boju, spadają w nicość kolejno strącane pionki. Biel i czerń kratkowanej planszy (uzupełnione w obrazie kontrastującymi z sobą czerwienią i zielenią ) symbolizują odwieczny konflikt: światła z ciemnością, dobra ze złem, yin i yang. Dają wyraz zbiorowych relacji dwóch mocy. Artysta zdaje nam się przypominać że, mimo upływu czasu, umysłowego rozwoju człowieka i humanizacji stosunków międzyludzkich ten układ zgrzebnej codzienności zakorzenił się w naszym społecznym życiu na dobre”.

„W cyklu obrazów „Miłość Brutalna” teatr Nikonorova nie jest w swej wymowie tak karykaturalnie bezwzględny chociaż, podobnie jak u Dudy Gracza, symbolicznie niejednoznaczny. Natomiast zachowuje w sobie, jak wiele dorosłych psów (przepraszam za to niestosowne kolokwialne porównanie) coś ze szczenięcego usposobienia, charakteryzującego się, nawet w niebezpiecznej zabawie, przewrotną przekorą. Do określenia zabawy używam (dosłownie i w przenośni) przymiotnika niebezpieczna, bo igraszki, stanowiące narrację cyklu obrazów Nikonorova, dotyczą całej rzeszy ludzi (populacji kobiet i mężczyzn), które mogą się poczuć, jak ta pani z galerii, dotknięte w wyjątkowym mniemaniu o swojej wyjątkowości”.

„Nikonorov, w „Brutalnej Miłości”, kryjąc się za barokowym splotem (nie zawsze prostych) malarskich fraz, jak badacz la comedia zwanej ludzką egzystencją, w humorystyczny i nieco  ironiczny  sposób rozprawia się z cielesną ułomnością człowieka – biologicznym universum życia. Jak prawdziwy pluralista traktuje obie płci (przedkładające doznania nad odczuwanie refleksji)  z równoważnym symetrycznym zrozumieniem. W książce Małgorzaty Dorny „Nikonorov’s Passion”, w rozdziale Nature, oglądamy obraz Centaurs przedstawiający, niejako z kobiecego punktu widzenia, dwa zespolone w walce na śmierć i życie folosy. Rywalizują o względy wyłaniającej się z wody powabnej Syreny. Groteskowość przedstawionej sceny wynika z wyeksponowania kontrastu zachowań bohaterów opowiadania. W grymasie morderczego bólu zniekształconym twarzom, zmagających się mitycznych stworów, Nikonorov przeciwstawia mało zainteresowaną tym, co się dzieje wokół niej, delikatną postać nimfy wodne. Symbolicznym, błogosławiącym gestem rozwartych rąk wyraża (jak gdyby) niepokój, nie tyle o to, który z nich zwycięży, bo wydaje się, że jest jej to obojętne, co raczej o to, aby w finale tego krwawego starcia „coś” dla niej zostało”.

 

O sztuce Romana Opałki (fragmenty)

„W czasie poświęconym na poobiednią kawę, posługując się jako pretekstem do nawiązania rozmowy suprematyczną kompozycją „Białe na białym” (biały kwadrat na białym tle) Kazimierza Malewicza, odważyłem się zapytać Jubilata, jak zmienią się jego „liczone obrazy” w sytuacji, gdy biel cyfr spotka się i utonie w bieli płótna, czyli gdy rozjaśnianie tła osiągnie punkt krańcowy, który artysta nazywał „bielą zupełną”. Roman Opałko, z wrodzoną sobie skromnością, wyraził wątpliwość, czy wtedy jeszcze będzie żył. Nie wykluczał jednak, że jeśli do tego dojdzie, odwróci bieg wydarzeń. Cofając niejako czas, dążyć będzie od bieli do czerni, która była tłem pierwszego obrazu cyklu („Opałka 1965/1-znak nieskończoności”). Jeśli do tego dojdzie, pomyślałem wtedy (o tym, co teraz wyznaję), cały artystyczny zapis życia Opałki, liczony milionową ilością jego Detali, stanie się modelem obrazującym teorię Wielkiego Wybuchu, po którym gdy, „nasz Wszechświat przestanie się rozszerzać, a zacznie się kurczyć, czas będzie płynął „do tyłu”.

„Wiara Romana Opałki w znaczenie twórczego geniuszu własnej sztuki oraz obawa przed jej plagiatowaniem, pobudzała wyobraźnię malarza do stworzenia takiej bariery, zabezpieczającej efekty własnej pracy przed kradzieżą, której nikt nie będzie w stanie przełamać. Opałka, w myśl Horacego, „odważył się być mądry”. Nie udało mu się z „Chronomami”, z „Fonemami” ani z „Alfabetem greckim”, których sama forma nie gwarantowała ich ochrony. Za to jego największe Dzieło – „Detale”, zaopatrzone w niespotykany dotąd zamysł, pozostały po dziś dzień nie do podrobienia. Wzorowali się na jego sztuce różni wybitni twórcy ale podobnie jak to uczynił np.  Deganit Berest, podpisując swój obraz „M4 after Roman Opalka” (Muzeum Sztuki w Tel Awiwie), umieszczali nazwisko Opałki jako inspiratora swoich prac”.

                                                                                                                                                                                                           malarstwie Młodych Dzikich (fragment)

„Męczę się w odszyfrowywaniu niedbale, by nie rzec niechlujnie, zamotanych na płótnie „Młodego Dzikiego” kształtów, w nadziei odszukania w nim jakiegoś porządku. Być może moja ironia jest lichej próby i bierze się stąd, że za dużo naoglądałem się tzw, dzieł „klasycznych”, czyli inspirujących do odczytywania zawartego w nich przekazu. Sarkazm może wynikać również z zaskoczenia, spowodowanego poczuciem nierzeczywistości wszystkiego co działo się ze mną w tym momencie. Czuję się jak małpiszon, któremu dano pilota kanałów telewizyjnych, bez możliwości ich zmiany. Może jednak coś w tym malarstwie jest, pomyślałem? Czasami intuicyjnie czuję tu i tam oznaki jakiegoś ładu. Wysiłkiem woli wyławiam fragmenty „wysp uporządkowania”. Kiedy znikają, te które układały się przed chwilą w zrozumiały korowód form, i gdy już ich nie widzę (a przecież można odszukać takie nawet w płótnach Pollocka) tłumaczę sobie, że to tylko fatamorgana. Dochodzę w końcu do wniosku, że być może w tym malarstwie nie chodzi o szyfr, ale o coś więcej. Podobno nie ważne jest czy dobrze malujesz ale to co czujesz podczas tego malowania. Biorąc sobie do serca to nieweryfikowalne dla mnie przypuszczenie rezygnuję z konfabulacji i uspokajam się, tłumacząc sobie, że każdy człowiek ma własny kod, którego, nie musi mi być dane rozszyfrować i zrozumieć. Franciszek Liszt o wszystkim co innowacyjne w muzyce mawiał, że podobnie jak nowe wino wymaga nowych butelek. W końcu nawet Biblia, biorąc pod uwagę ten czynnik ludzkiej ułomności, doczekała się wydania w języku młodzieżowej subkultury”.

 

O Sztuce Socrealizmu (fragmenty)

„Czy w Polsce twórcy socrealizmu byli wyznawcami, na jakich było stać tamte czasy? Czy w ogóle byli entuzjastami narzuconych reguł obrazowania socjalistycznej prawomyślności? Aby podjąć się odpowiedzi na tak postawione pytania, chcąc zachować chociażby pozory uczciwości, muszę odwołać się do postaw własnych i kolegów z okresu lat moich pierwszych studiów (1972-77), w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi. Wyznam, że z zapałem, przecież nie jako zwolennicy systemu, wykonywaliśmy zlecane nam przez Studencką Spółdzielnię Pracy „Puchatek”, wszelkiego rodzaju propagandowe fuchy. Z okazji świąt państwowych, przypadających na rocznice: 1 Maja, Rewolucji Październikowej czy Wyborów albo tzw. Święta Odrodzenia Polski, obchodzone wówczas 22 lipca, malowaliśmy: gołębie pokoju, godła państwowe, portrety Lenina i przodowników pracy, uśmiechnięte dziewczyny z naręczami kwiatów, gigantyczne majowe jedynki i lipcowe dwójki”.

„Z powodu wykonywanych zleceń nie doświadczaliśmy wstydu ani wyrzutów sumienia. Do dziś ich nie odczuwam. Dlaczego? Czy dlatego, że to co robiliśmy trudno byłoby uznać za sztukę albo pracę, w której polityczną skuteczność ktokolwiek by mógł uwierzyć? Robiliśmy to przede wszystkim dla nobilitującego kontaktu z życzliwymi nauczycielami, pozwalającymi nam przy okazji zarabiać. Bez poczucia krzywdzenia kogokolwiek. Raz tylko uznano nas za sabotażystów gdy farbę naszego wiecowego gołąbka pokoju zmył deszcz. Skończyła się nam olejna i w nadziei, że nie będzie padać, machnęliśmy ptaka plakatówką. Dzięki naszemu rektorowi rozeszło się po kościach i milicja nie wyciągnęła wobec nas żadnych konsekwencji. Ale jak mawiał Jean-Jacques Rousseau „Człowiek rodzi się wolny, a ciągle tkwi w kajdanach”. Mieliśmy również i takich wykładowców, chociaż były to wyjątki, jak pan od plakatu, który w prowadzonej pracowni lubił eksploatować slogany propagujące ustrój. Za plakat do hasła „Socjalizmotrzymałem ocenę niedostateczną, ponieważ moja subtelna tęcza, jak się dowiedziałem, jako nietrwałe i przemijające zjawisko przyrodnicze, nie mogła obrazować wiecznie żywego mocarnego socjalizmu. Starszy kolega poradził sobie z tym tematem lepiej. Na jaskrawo czerwonym tle zaprojektował ogromną wykręconą stalową szynę, za którą otrzymał piątkę. Panu od plakatu, który gdzieś na partyjnych wyżynach pochwalił się „swoimi osiągnięciami” w propagowaniu klasowego ustroju, wstrzymano na pewien czas możliwość obrony pracy habilitacyjnej. Odkryto, że stalowa prowadnica, zaprojektowana przez naszego kolegę, przedstawia figurę niemożliwą w swej najczystszej postaci, skonstruowaną na wzór Trójkąta Penrose’a”.

„Artyści ci mieli świadomość siły oddziaływania aluzji. Była ona  wyrazistsza niżli wierność krzyczącej fabuły, która jak wyrzut sumienia zaburzała artystyczne doznania w odbiorze „mieszaniny rzeczy”, demonstrującej niejednokrotnie niewyobrażalne piękno fantastycznej rzeczywistości, współgrającej ze światem wyobraźni. W ich wykonaniu i w realiach tamtych czasów, to była sztuka skrywania „sztuki”  i (w miarę możliwości) emitowania tego co wpisywało się w pojęcie kultury jako wspólnoty wartości, a nie tej służącej autokreacji władzy. Gdyby porównać sztukę wizualnego obrazowania do tej definiowanej dźwiękiem „muzyka (jak mówił bohater filmu Bradleya Coopera „Narodziny gwiazdy”) to w zasadzie 12 nut w oktawie. 12 nut i kolejna oktawa. Ta sama historia opowiadana w kółko. Wiecznie, a artysta może tylko pokazywać światu jak widzi tych 12 nut. Nic więcej. ” Ekscytuje mnie to jak widzieli, w czasach panującego socrealizmu, „tych 12 nut” ci obdarzeni odwagą i talentem. Ten sam bohater filmu Coopera uważał, że talentów jest na pęczki ale coś do powiedzenia mają tylko ci którzy mówią w taki sposób, że chce ich się słuchać”.

 

 

3.Fragment z Listu do Czytelników

Przyjaciele, którym starczy cierpliwości i ochoty…

Książka ta, pisana latami, złożona z kilkudziesięciu esejów , mocno zakorzenionych w świecie pogranicza sztuki i literatury, dotyka problematyki związanej ze społecznym odbiorem dzieła plastycznego. To książka, której tematykę można odczytywać jako szereg prób, interpretacji dominujących w  kulturze współczesnej zjawisk i  nurtów – stanowi sekwencję dość subiektywnych, naznaczonych piętnem osobistego wyznania, niemal autobiograficznych narracji. Subiektywizm ten wynika z  zawodu i  pasji krytyka sztuki, który podejmując wędrówkę po galeriach i pracowniach, spotykając się z  artystami, słuchając ich wypowiedzi i  studiując uważnie programy, deklaracje, zapiski w katalogach – kieruje się najczęściej intuicją i emocją. Poznajemy bowiem obraz, rysunek, rzeźbę, grafikę w nagłym błysku świadomości, w jakimś momencie, chwili, stając „twarzą w twarz” wobec dzieła artysty i czynimy to, by (jak pragnął znakomity krytyk literatury – Jan Błoński) zobaczyć dzieło „jasno, w zachwyceniu”. Bez emocji nie ma bowiem odbioru sztuki. Bez intuicji – nie ma jej rzeczywistego poznania. By powstał tekst, między dziełem i odbiorcą (krytykiem) musi wydarzyć się coś niezwykłego, coś co sprawia, że doświadczamy magii obecności artysty, jego myśli i uczuć, jego obaw i nadziei, jego wiary w sens i efekt samego aktu, procesu tworzenia.

Zatem książka ta, wyznaczona rytmem życia jej autorów, istotą ich literackich, artystycznych i filozoficznych zainteresowań, może przywodzić na myśl proste skojarzenia z  procesem budowania, wznoszenia gmachu, którego fundamentem okazuje się to, co nieuchwytne, momentalne, ulotne. Jeżeli jednak źródłem inspiracji jest emocja – to konstrukcja architektoniczna, która w jej wyniku powstaje, posiada już zdecydowanie odmienny charakter. Tę odmienność określa tytuł i podtytuł całości – oba odnoszące się do struktury architektonicznej budynku i sugerujące dyscyplinę, logikę rozważań: „Homeroscopium sztuki – właściwe dać rzeczy słowo (krytyka artystyczna nie tylko dla studentów).

Słowo – klucz zawarte w tytule stanowi nawiązanie do nazwy niekonwencjonalnego domu jednorodzinnego „Homeroscopium House”, autorstwa Antona Garcia-Abril z Ensemble Studio, zbudowanego w miejscowości Rozas w pobliżu Madrytu.

Proponowana przez nas publikacja, pomyślana nie tylko jako podręcznik dla młodzieży szkół średnich i pierwszych lat studiów artystycznych, stanowi w istocie uporządkowany i przemyślany zbiór esejów, poświęconych najważniejszym zjawiskom, występującym w plastyce polskiej końca XX i  początków XXI stulecia. Kryteria doboru tematów wydają się być oczywiste: autorzy biorą pod uwagę tylko te dzieła i  niekonwencjonalne realizacje (w  tym także art-objects z  tak zwanego „pogranicza” jak: ambalaże, collage, happening, performance, mural), które odwołują się do wartości humanistycznych, tradycji narodowych oraz charakteryzują się dbałością o walory warsztatowe, doskonałością, mistrzostwem formy. Istotna jest tu także zmiana, ewolucja spojrzenia na sztukę, której jesteśmy świadkami, owo przejście od warsztatu badacza literatury (znawcy hermeneutyki i  semiotyki), warsztatu wykorzystywanego najczęściej w sferze krytyki artystycznej do rozważań na miarę „zwykłego” odbiorcy, bywalca galerii, wyposażonego co prawda w pewien aparat pojęciowy, badawczy, ale nieradzącego sobie samodzielnie z odczytaniem dzieła. Innymi słowy – celem proponowanej przez nas publikacji jest pokazanie prac konkretnego grona artystów, reprezentantów różnych kierunków i  stylów oraz podjęcie prób interpretacji tych prac, przedstawionych w szerszej perspektywie, kontekście kulturowym. Zastrzec tu jednak wypada, że prawdziwe dzieło „broni się” samo, tym bardziej, że w odbiorze sztuki istotna jest emocja, wrażliwość, a nade wszystko wiedza o człowieku, jego tęsknotach i potrzebach mentalnych, duchowych. Dzieło sztuki jest bowiem zaczynem dyskursu, rozmowy i samo w sobie inicjuje „akt komunikacji” artysty z odbiorcą.

Proponowana publikacja powinna (koncentrując się na walorach literackich wypowiedzi, na pięknie języka, sile i  sugestywności eseistycznej narracji) nie tylko uczyć uważnego spojrzenia na sztukę, krytycznego, samodzielnego myślenia, ale także zaproponować czytelnikom całą gamę narzędzi badawczych, począwszy od omówienia, opisu, analizy, a na reportażu z wystawy, czy zdarzeniu z pogranicza sztuk – skończywszy.

Kompozycja, struktura lub może raczej „architektura”, tej książki wiąże się i wynika logicznie z przyjętego w tytule, metaforycznego terminu „Homeroscopium”, a jej autorzy mogą śmiało powiedzieć, że czują się jak budowniczowie nowoczesnego obiektu z betonu i szkła, surowego, chropawego i dopracowanego zarazem. To obiekt, budynek mieszkalny w którym… zamieszkają marzenia. Marzenia artystów o Sztuce uniwersalnej i wielkiej, traktującej art-object jako jedyny sposób na zawarcie przymierza z odbiorcą, na nawiązanie rozmowy, podjęcie rozpoczętego przed wiekami dialogu. Marzenia krytyków, których (pozornie nieistotna, ale rzetelna, niekiedy „mrówcza”) praca powinna przyczynić się do rozbudzenia zainteresowania dziełem sztuki i biografią lub – zapisaną w obrazie, grafice, rysunku, czy rzeźbie – autobiografią artysty. To wreszcie budynek mieszkalny, w którym odnajdą swe miejsce wszelkie niespełnienia i dążenia człowieka, wszelkie nadzieje, zawahania i  obawy człowieka współczesnego, dla którego akt twórczy bywa jedyną chwilą refleksji, być może także jedyną okazją kontaktu z Duchem Wszechświata, Absolutem.

Budujemy przeto nasze „Homeroscopium” i czynimy to pełni niepokoju o ostateczny, architektoniczny i estetyczny, a tym samym moralny – efekt. Odwołując się do słynnej Platońskiej „TRIADY” (Prawda, Piękno i Dobro), pragniemy by w naszym „Homeroscopium” znaleźli przestrzeń dla siebie ci wszyscy, którym obce są „modele konsumpcji” i materialne dążenia człowieka, zanurzonego w owej „kulturze nadmiaru”, kolorowego chaosu i zgiełku, człowieka który być może nie wie jeszcze i nie czuje, że spojrzenie w głąb siebie, czy wrażliwa kontemplacja Natury, chwila ciszy – znaczą nieporównywalnie więcej niż wypełnione perfekcyjnie opakowanymi towarami aleje półek w pobliskim hipermarkecie. Budujemy „Homeroscopium” dla ludzi wrażliwych i mądrych, którzy poszukują kontaktu z drugim człowiekiem przez Sztukę i w imię Sztuki.

 Z wyrazami sympatii i szacunku dla jej przyszłych czytelników
 – autorzy i współtwórcy tej książki

 

 

4. Uwagi końcowe

Autorzy pragną, zamykając jakąś logiczną klamrą cykl swych esejów o sztuce – podkreślić, że drogi wiodące ich do napisania tej książki były odmienne. Teksty Małgorzaty Dorny (Wendrychowskiej), publikowane już wcześniej, powstawały na zamówienie konkretnych redakcji i galerii. Teksty Jacka Ojrzanowskiego zostały napisane specjalnie, z myślą o tej właśnie publikacji książkowej i  zostały zadedykowane specyficznej, wymagającej i nader krytycznej grupie adresatów: studentom kierunków artystycznych szkół wyższych i uczniom ostatnich klas liceów ogólnokształcących.

Autorzy są jednak zgodni, że łączy ich sposób spojrzenia na sztukę, potrzeba poszukiwania nowych, nieprzetartych jeszcze dróg (lub może ścieżek) interpretacji, obszarów obejmujących zagadnienia tak zwanego „pogranicza”, pogranicza: literatury, estetyki, filozofii i etyki. Nieobca jest im także wiedza z zakresu współczesnej socjologii i antropologii sztuki, a więc wiedza o kondycji współczesnego człowieka. Ich stosunek do tak szeroko, szkicowo nakreślonego tematu, do problematyki w istocie bez granic i bez ram – można by przedstawić metaforycznie jako rodzaj spojrzenia „w głąb”. Pragnąc unaocznić, zobrazować ten sposób myślenia i rodzaj wrażliwości, dominujący w ich tekstach – autorzy proponują odwołać się do stylistyki jednego z ostatnich filmów Akiro Kurosawy „Dreams”.

Oto uporządkowana sekwencja scen, układających się w autobiograficzną opowieść, zamykającą mocnym akcentem dorobek żegnającego się ze światem reżysera, opowieść zatytułowana zwyczajnie: „Sny”. Oto sale muzeum lub współczesnej galerii i młody Japończyk, który staje (jak urzeczony) przed rzędem niewielkich, malowanych pastelami kompozycji. Bohater filmu – malarz o aparycji naiwnego, wrażliwego, zamyślonego, „romantycznego” chłopca, wchodzi (metaforycznie i dosłownie) w nasyconą słońcem, charakterystycznie złocistą, przyjazną – przestrzeń, jednego z  bardziej znanych pejzaży autorstwa Van Gogha. Młodzieńca otaczają nagle falujące pola, wiejskie praczki pod rozbuchanym kolorystycznie kamiennym mostkiem, podczas gdy stada rysowanych graficznie, szkicowo wron – zrywają się do lotu ponad płaszczyzną przejrzałego zboża. Bohater spotyka, stojącego niemal tyłem do widzów – Vincenta, który przy rozstawionych sztalugach, w żółtej kurzawie rżyska, z paletą w jednej i pędzlem w drugiej dłoni (z owymi nieodłącznymi i bardzo teatralnymi atrybutami artysty) – trwa zamyślony, zapatrzony w przestrzeń, by rzucić od niechcenia kilka, pozornie nieistotnych uwag na temat dymiącej, buchającej snopami iskier, zda się pędzącej wprost na nich, pokazanej w kilku mocnych, wyrazistych kadrach – lokomotywy.

Krytyka nie szczędziła filmowi „Dreams” ironicznych, złośliwych komentarzy. Reżyserowi zarzucano zamiłowanie do zbyt prostego obrazowania, do łatwych i oczywistych skojarzeń, ale wydaje się, że publiczność wiedziała już wówczas „swoje”. Film do dzisiaj, mimo, że wszedł na ekrany w początkach lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku – stanowi inspirację nie tylko dla teoretyków i historyków sztuki, ale także dla tych wszystkich, dla których sam fakt obecności dzieła – staje się okazją do nawiązania rozmowy, pretekstem do zawarcia specyficznego porozumienia, dialogu między odbiorcą i artystą. Istotą i zaczynem owego osobistego, niekiedy intymnego kontaktu, który na gruncie teorii literatury zwykło się nazywać mianem „trójkąta autobiograficznego” – okazuje się postawa twórcy .

On to bowiem daje świadectwo „faktom”, co wydawać się może oczywiste w przypadku tak zwanej sztuki „przedstawiającej”, ale nie znaczy (jeżeli nie ulegać uproszczeniom), że faktem jest tylko to, co widać i co wyraziste, utrwalone w strukturze konkretnej pracy.

Dla malarza impresjonisty „faktem” może okazać się światło, dla ekspresjonisty – zapis gestu i  ruchu, dla surrealisty jakaś niejednoznaczna, oniryczna przestrzeń. Każdy z  nich, zapisując na płótnie fragment swej własnej artystycznej biografii, swej drogi, swych poszukiwań, przemyśleń – kreuje pojęcie „faktu” w sobie tylko właściwy, rozpoznawalny sposób.

On to także, ów (skonkretyzowany z racji przyjętej stylistyki, konwencji i artystycznej wizji, przesłania) autor – dokonuje w każdej ze swych prac, zawsze bardzo osobistego wyznania, wprowadzając odbiorcę w świat własnych doświadczeń, proponując określoną paletę barw, czy operując precyzyjnie dobraną gamą środków ekspresji, charakterystycznym znakiem graficznym, metaforą, symbolem. On to wreszcie – rzuca wyzwanie odbiorcy, temu do kogo skierowane jest dzieło, kto powinien wejść w przestrzeń artysty (podobnie jak uczynił to bohater filmowej noweli Akiro Kurosawy) i kogo obecność została przewidziana i w pewnym sensie „zakodowana”, ukryta w obrazie.

Inny bowiem krąg adresatów swych prac wyznaczy zawołany buntownik, awangardzista, oczekujący protestu lub oburzenia publiczności, inny – malarz traktujący swe dzieło na prawach estetycznego przedmiotu, a jeszcze inny – artysta, który zdecyduje się na pokazanie rozpisanego na szereg dopełniających się scen kart z pamiętnika lub notatnika, czy diariusza. Zaprosiliśmy zatem Państwa na spacer po naszym „Homeroscopium” – galerii wyobrażonej, wyśnionej, nie mającej konkretnego adresu, do miejsca nieobecnego w przestrzeni urbanistycznej, realnego, położonego gdzieś na bezdrożach, na krańcach Europy – miasta. Zaprosiliśmy na rodzaj sentymentalnej, niespiesznej wędrówki, której trasa (zazwyczaj ledwie naszkicowana, nakreślona na domniemanej mapie, tworzonej w wyobraźni) poprowadziła nas od jednej wystawy do drugiej, szlakiem utrwalonych w pamięci obrazów, rysunków i  grafik, niekiedy portretów artystów.

 

Zaprosiliśmy na wystawę, której scenariusz układał się w rodzaj bardzo osobistych, pamiętnikarskich, niepozbawionych nostalgii – narracji, w której pewną (acz nie najważniejszą) rolę odgrywały estetyczne upodobania i wybory, a nade wszystko sympatie tych, którzy zdecydowali się (pełni niepokoju o  ostateczny efekt) podzielić swymi myślami o sztuce i jej twórcach, badaczach, eksperymentatorach, performerach, artystach.

Zamiar podjęcia takiej wędrówki wydawał nam się tym bardziej naturalny, że współczesny człowiek okazuje się bardzo przywiązany do narracji lub może raczej – do snucia niekończących się opowieści. Lubi historie rozbudowane, wielowątkowe, polifoniczne i owym zamiłowaniem do imitowania realnego świata w  literaturze i  sztuce – można usprawiedliwić (nie tak odległe w czasie) zamiłowanie do czytania prozy w stylu „le roman fleuve”, powieści „rzeki” lub (znacznie bliższe nam wszystkim) przywiązanie do śledzenia losów bohaterów telewizyjnych popularnych seriali i nowel.

Opowiadanie zasłyszanych lub zapamiętanych, niekiedy przeżywanych osobiście, historii staje się także swoistym antidotum, remedium na pośpiech i bałagan naszych, jakże niepewnych – czasów. W świecie realnym wypowiadamy się bowiem w  sposób chaotyczny, nieciągły, bez dbałości o spójność i wewnętrzną logikę przekazu, bez poczucia odpowiedzialności za słowo i za podejmowane tematy i wątki. Jeszcze jednak niedawno, „zanurzony w kulturze” epok minionych – a szczególnie w postromantycznej prozie oraz w tekstach powieściowych pierwszej połowy dwudziestego wieku, kiedy to stało się modne, naturalne i  umotywowane psychologicznie snucie niekończących się, tworzących cykle, sekwencje uporządkowanych, płynnie przenikających się, naznaczonych potrzebą wyznania, autobiograficznych, zapisów doznań i zdarzeń, opowieści – człowiek czuł się bezpiecznym, spokojnym i szczęśliwym obywatelem (pojmowanego w sposób holistyczny) świata.

Wydaje się zatem, że narracja, traktowana jako opowiadanie o tym, co minione, owo spokojne „snucie opowieści” – pozwalała czytelnikowi (podążającego tropem myśli opowiadającego, narratora lub niekiedy także autora) na porządkowanie i oswajanie artystycznej, wykreowanej, jakiejś meta -realności. Jednakże podczas gdy w przypadku tekstu literackiego liczą się głównie subiektywne, intencjonalne narracje, prowadzone z  rozmysłem, tworzące pewien logiczny, przemyślany do ostatka, konstrukt – w przypadku wspomnień, takich jak zapis „podróży sentymentalnej” po pracowniach i salonach sztuki – liczy się zarówno osobowość narratora – „wędrowca”, jak i  inspiracja dostarczana za sprawą zgromadzenia w  jednym miejscu i czasie konkretnych dzieł, tworzących we wspomnieniach zwiedzającego określoną sekwencję obrazów, kompozycji, wreszcie – estetycznych i filozoficznych „zdarzeń.”

Pragnęlibyśmy, by ta książka, owo „Homeroscopium sztuki” stała się dla Państwa zarówno inspiracją, jak i  swoistym remedium. Inspiracją do snucia własnych, osobistych nacji, do podjęcia samodzielnych poszukiwań. Remedium na samotność współczesnego człowieka, zagubionego w świecie techniki i technologii, poszukującego na próżno drogi ku własnej, osobistej Arkadii.

Autorzy:  Dorna (Wendrychowska) i J. Ojrzanowski

 

 

5. Spis treści 

 

Z listu do czytelników

Biogramy

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Alfreda Aszkiełowicza światy równoległe

 

 Jacek Ojrzanowski

Stanisław Baj. Namiętność

 

Jacek Ojrzanowski

Anna Bochenek. Bliskie spotkania trzeciego stopnia

 

Jacek Ojrzanowski

Katarzyna Gauer. Menhiry zawsze rzucają cienie

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Krzysztof Gliszczyński. Zmagania artysty z materią, czasem i autoportretem ukrytym

 

Jacek Ojrzanowski

Władysław Jackiewicz. Wenus. Mistycyzm  nagości

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Mistyczny stan jedności z Naturą… w „postludzkim”, ponowoczesnym świecie. Refleksje na marginesie fotogramów Zofii Kawalec–Łuszczewskiej

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Anna Lejba. Znak, archetyp, litera, materia. Filozoficzne rozważania Anny Lejby

 

Jacek Ojrzanowski

Andrzej Łobodziński. Harmonia wyobraźni

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

„Mieć oczy psa… oczekiwań radosnych pełne… Chciałabym”. (Malarskie palimpsesty Ewy Podolak)

 

Jacek Ojrzanowski

Eduard Nikonorov. „Błazny, szaleńcy, głupcy”

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Tadeusza Ogrodnika autoportret w rysunkach ukryty

 

Jacek Ojrzanowski

Roman Opałka. Na osi czasu

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

W laboratorium sztuki Janusza Ploty – sceny z życia artysty „osobnego”

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Malarskie ślady Krzysztofa Polkowskiego

 

Jacek Ojrzanowski

Stanisław Sacha Stawiarski. Chwała na wysokości słońcu

 

Jacek Ojrzanowski

Aleksandra Simińska. „Nemezis”

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Andrzeja Sobolewskiego światy osobne

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Przeobrażenia materii w kompozycjach malarskich Andrzeja Tomaszewskiego

 

Jacek Ojrzanowski

Partibus infidelium czyli „prowincja zamieszkała przez niewiernych”.

Ewaluacja materii socrealizmu

 

Jacek Ojrzanowski

Młodzi Dzicy. Reaktywacja modelowania procesu twórczego

 

Małgorzata Dorna (Wendrychowska)

Pracownia interpretacji otwartych – w poszukiwaniu partnerów dyskursu…

 

Uwagi końcowe

Podziękowanie