Ks. Władysław Deryng „Schody do nieba”

schody do niebaZdjęcia Zuzanna Przeworska

Wydanie I, Piła 2009

Format A 5, oprawa twarda, s. 112

ISBN 978-83-60245-26-2

Cena detaliczna – 15 zł

Od autora

Wiem , czym jest choroba – w młodym wieku przykuła mnie do łóżka. Wówczas snułem plany. Prosiłem Pana Boga o zdrowie. Otrzymałem je, dlatego pragnę dzielić się z wami moimi myślami.

Kiedy darowałem moją książkę „Przemijanie z nadzieją” pewnemu znajomemu księdzu, jeden z towarzyszących mu kapłanów zwrócił się do mnie ze słowami: „Ksiądz chyba nie ma nic do roboty, dlatego pisze”. Zaskoczony, nie odpowiedziałem mu. Dziś jednak odpowiadam, dlaczego piszę. Wiem, że koniec się zbliża, więc piszę. Dwoję się i troję, bo wiem, że wielu rzeczy nie zrealizuję. Żyć, drogi księże, znaczy rozwijać się bez przerwy, przeobrażać się aż do śmierci. Bóg jest kierownikiem naszego życia. Trzeba umieć z wolą Bożą zaakceptować życie, wiek, ciało, zaakceptować ciężkie próby, choroby, kalectwo, żałobę.

Akceptacja to nie kapitulacja. W mojej ciężkiej chorobie nigdy się nie poddałem, nie kapitulowałem. Tak jak wielu chorych, których poznałem w klinice Ars Medical w Pile, gdzie jestem kapelanem. Pomogło im w tej akceptacji głębokie życie wewnętrzne i Eucharystia. Ja też zaakceptowałem moją chorobę. Przez 30 lat połykam pigułki, bo taka jest widocznie wola Boża. I w ten sposób akceptuję moją starość i – o dziwo! – czuję się w tej starości coraz młodszy.

Wierzę, że Pan Bóg działa przez ludzi. Od początku mej choroby prowadzi mnie doktor Zygmunt Malinowski i dzięki niemu mam coraz to lepszą kondycję.

Wiem też Aloha enterprise solutions , że w każdej chwili może przyjść śmierć. Taka jest kolej rzeczy. Gdy ta chwila nadejdzie, Drogi Czytelniku, a będziesz dysponował czasem, to Cię serdecznie zapraszam na mój pogrzeb. Z klepsydry się dowiesz, gdzie mnie położą. Pragnę leżeć w mojej parafii w Jastrowiu, obok Krzyża Katyńskiego. Taka jest moja wola, ale czy uszanują moją wolę, tego nie wiem. Bo różnie to bywa po śmierci.

„Kardynał Carlo Maria Martini w jednej ze swoich książek, która była zapisem wygłoszonych przez niego rekolekcji, opowiadał o odwiedzinach w szpitalu ciężko chorego księdza. Ten miał powiedzieć do kardynała: – Księże kardynale, niech ksiądz przypomina księżom, żeby nie mówili o cierpieniu. To mądra uwaga. Cierpienie jest przecież niewypowiadalne. Gdy go doznajemy, gdy spotykamy je w drugim człowieku słowa są za ciasne, za wąskie, by wyrazić całą jego głębię, tajemnicę, nieracjonalność, a nawet bezsens. Słowa w tym przypadku niosą jakaś głęboką nieprzystawalność, czy wręcz niestosowność. I nawet te najbardziej uduchownione, cóż znaczą wobec bólu i wewnętrznego sprzeciwu, że to właśnie ja, że to mnie spotkało.

Dlatego, tam gdzie króluje cierpienie, tam rodzi się cisza. Ile tej ciszy wokół nas? I łez i poczucia bezradności. Ciszy człowieka, który już wie… Ciszy matki po stracie dziecka. Ciszy niezrozumienia, porzucenia, samotności… Ciszy, że już się mówić nie chce…

I wszystko to byłoby nie do zaniesienia, gdyby nie cisza „około godziny szóstej kiedy mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Kiedy słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek.”(Łk 23,44-45) I gdyby nie słowa, które ją przeniknęły i od tamtej chwili przenikają każdą ludzka ciszę: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”.(Łk 23,46)

I wszystko to byłoby nie do zaniesienia, gdyby nie cisza Betanii; łzy Marii, Marty i Łazarz od trzech dni spoczywający w grobie. I „Jezus, który zapłakał” (J11,35) przypominając, że cierpienie nie potrzebuje słów, lecz…

Podobnie jak miłość: potrzebuje czuwania w nocy, łyżeczki zupy, zwilżenia ust i cichej modlitwy, by już nie bolało. Cierpienie potrzebuje mojej i Twojej dłoni, mojego i twojego serca, moich i twoich łez. Potrzebuje Jezusa we mnie i w Tobie.

Żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku wybitny niemiecki filozof Gottfried Wilhelm Leibniz, który przekonywał, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów mówił, że z cierpieniem, złem jest jak z półtonami, czarnymi klawiszami fortepianu. Można grać melodie wykorzystując jedynie białe klawisze, a więc te pełne dźwięki. Jednak prawdziwe bogactwo muzyki, ujawnia się wtedy, gdy gramy na jednych i drugich klawiszach. Pomijając kwestię trafności i prawdziwości tego porównania, niech posłuży ono do stwierdzenia, że niniejsza książka jest jedną z wielu melodii o życiu, cierpieniu, chorobie, przemijaniu. Jaka jest to muzyka, na ile porusza naszą ludzką wrażliwość, oceni ten, kto tę książkę przeczyta”.

 Ks. dr Sylwester Warzyński

Uczeń i wychowanek Autora